- Levy-chan - Krzyknęłam machając do niej.
- Michi. Więc przyszłaś - Ucieszyła się niebiesko-włosa.
- A co? Myślałaś, że nie przyjdę?
- Brałam to też pod uwagę.
- Jak mam okazję spotkać się z moimi przyjaciółkami to zawsze jestem na pierwszym miejscu.
- To dobrze. Idziemy?
- Hai.
Przez całą drogę rozmawiałyśmy o tym co się działo przez te 10 lat. Kiedy byłyśmy na miejscu weszłyśmy do budynku o nazwie Fairy Hills.
- Więc to ty mieszkasz - Zafascynowałam się.
- Nie tylko ja - Odpowiedziała Levy - Większość dziewczyn z Fairy Tail tu mieszka.
- Super.
- Chodźmy dalej.
- Hai!
Ruszyłyśmy korytarzem. Małe żarówki oświetlały tabliczki z imionami. Po około m3 minutach doszłyśmy na koniec korytarza. Na tabliczce widniało imię "Erza Scarlet". Zapukałyśmy i powoli weszłyśmy do pomieszczenia.
- Jesteśmy! - Krzyknęła Levy.
- No w końcu - Powiedział... kot.
- Kot? I to gadający - Zdziwiłam się.
- Nazywam się Charla. A ty to Meme Ryuu?
- Zawsze do usług. Miło mi cię poznać.
- I wzajemnie.
- Dziewczyny już są? - Zapytała Levy.
- Tak - Odpowiedziała Charla.
Ruszyłyśmy za nią. Doszłyśmy do pokoju. Był ogromny. Na ziemi leżały maty. Było ich 8. Obok mat były różne przekąski, ciasta i soki. Nagle podeszła do nas piękna blondynka.
- Levy-chan. Przyszłaś - Uśmiechnęła się.
- Hej Lu-chan. To jest Meme o której ci opowiadałam - Pokazała na mnie.
- Miło mi cię poznać. Nazywam się Levy Heartfilia.
- I mi również. Meme Ryuu zawsze do usług - Ukłomniłam się.
- No to chyba wszyscy są - Usłyszałam głos w drzwiach. To była Erza,
- Er-chan - Odwróciłam się i rzuciłam się na szyje.
- Michi. Jak ty się zmieniłaś. Wydoroślałaś.
- Dziękuje.
- To co, zaczynajmy - Krzyknęła Bisca.
Każda usiadła na swojej macie. Nagle odezwała się Laki.
- Michi, opowiedz co robiłaś przez te 10 lat?
- To nie jest za ciekawe.
- No weź. Jesteśmy ciekawe.
- No dobra - Westchnęłam - Przyjechałam do Tokyo wraz z mamą. Zamieszkałyśmy w starym, drewnianym domu. Poszłam do szkoły i poznałam dwie dziewczyny, Kyo i Sakurę. Były moimi przyjaciółkami. Teraz nie mam z nimi kontaktu jak tu przyjechałam, ale do rzeczy. 5 lat później wykryto u mamy raka. Była bardzo słaba i dlatego siedziała w szpitalu. Parę lat mieszkałam sama. Jakiś czas temu na wycieczce szkolnej poznałam Libertę. Coś między nami zaiskrzyło. Parę dni później dostałam wiadomość ze szpitala, żebym niezwłocznie się u nich stawiła. Stan mamy się pogorszył. Niestety pod wieczór zmarła.
- Tak mi przykro. Nie wiedziałyśmy - Powiedziała Levy po czym przytuliła mnie.
- Nic się nie stało. Już się przyzwyczaiłam. Trochę mi jej brakuje. Dobra, ale do rzeczy. Potem wraz z Libertą postanowiliśmy odkryć tajemnicę o której mama mówiła mi tuż przed śmiercią i tak spotkałam Mitsue, a potem was. Przypomniałam sobie wszystko i tak kończy się moja historia.
- Naprawdę mi przykro - Powiedziała Mira.
- Spokojnie , spokojnie - Łza popłynęła mi po policzku, ale szybko ją wytarłam - Dobra, teraz niech ktoś inny coś opowie.
Każda dziewczyna opowiedziała coś. Dowiedziałam się, że Lucy ma moc Gwiezdnych Duchów a Wendy niebiańskiego Zabójcy Smoków. Levy bdodała, że mamy jeszcze dwie inne osoby. Juvie Lockser - Wodną Kobiete i Gajeela Redfoxa - Żelaznego Smoczego Zabójce.
- Niesamowite. Słyszę, że dużo się działo od tego czasu jak wyjechałam.
- Bardzo dużo - Przytaknęła Bisca.
Była już 23:30.
- Czas na straszne historię - Krzyknęła Laki.
- To może ja zacznę - Powiedział Erza - Zaczynała się jesień. Liście dawno opadły już z drzew zasypując całe drogi. Działo się to we wsi. Prawie 60 lat temu. W dużym gospodarstwie znaleziono całą rodzinę. Nieżywą. Wszyscy mieli kompletne ciała, ale podcięte gardła. Jedynie jedyna córka nie miała głowy. Nie wiadomo, kto lub, co zabiło całą rodzinę. Ani co się stało z głową dziewczyny. 60 lat później wprowadziła się do domu rodzina. Także z jedną córką. Mieszkali oni w domu przez tydzień. W ciągu tego tygodnia nic się nie działa. Aż do czasu. Dziewczyna budziła się po nocach cała zalana potem. Rano opowiadała rodziną, że śniła się jej dziewczyna bez głowy w balowej sukni i zaczyna ją gonić, z gdy ją dopada próbuje wyrwać głowę. I gdy się jej to udaje dziewczyna się budzi. Rodzice zignorowali to, gdyż twierdzili, że to tylko sen. 22 lutego rodzice wybrali się na wieczór do teatru zostawiając Kasie samą w domu. Dochodziła 22.00. Niespodziewani ktoś zapukał. Kasia zeszła żeby otworzyć. Na progu zobaczyła dziewczynę w śnieżno białej sukni. Lecz gdy spojrzała n jej twarz wrzała z przerażenia. Kobieta nie miała twarzy. Nie miała głowy…. Kasia zaczęła wrzeszczeć. Wbiegła po schodach na górę i schowała się w szafie. Coś zaczęło ja szturchać z boku. Spojrzała w bok i z hukiem wybiegła z szafy. Obok niej leżała wiercąca się głowa. Wpadła na bezgłową kobietę i upadła na ziemię. Kobieta pochyliła się nad nią i zaczęła poruszać jej głową na wszystkie strony… Rano, gdy wrócili rodzice znaleźli swoją córkę leżącą na białym dywanie nasiąkniętym krwią. Dziewczyna leżała bez głowy…
Nagle usłyszałyśmy huk.
- Kyaaa! - Lucy, Levy i Wendy nagle krzyknęły.
- Hahahaha - Zaśmiała się Erza - Spokojnie dziewczyny, to tylko okno.
- Całe szczęście - Mruknęła Levy.
- Która jest godzina? - Zapytała się Bisca.
- Już północ - Odpowiedziałam.
- To co? Idziemy spać? Rano trzeba iść do gildii. Musimy się wyspać.
- Hai! - Krzyknęłyśmy i położyłyśmy się na matach.
Minęła godzina, a ja nadal nie mogłam zasnąć. Wszystkie dziewczyny już spały. Powoli i bezszelestnie wstałam i poszłam na balkon. Oparłam się o barierkę i popatrzyłam w księżyc. Była piękna pełnia. Światło księżyca oświetlało całe miasto. Wyglądało to przepięknie.
- Nie możesz zasnąć? - Usłyszałam czyiś głos. Obok mnie stał piękny, biały wilk.
- Kim ty jesteś? - Zapytałam się.
- Jednym z demonów.
- Jak to "jednym z demonów"? - Zaciekawiłam się.
- Twoje ciało przejęło dwa demony. Demon ciemności - Amaru i ja.
- A ty jak się nazywasz?
- Jestem Lisa, demon światła.
- A dlaczego akurat ja? Dlaczego nie ktoś inny?
- Amaru zradza się z nienawiści a ja z chęci pomocy.
- A ten Amaru też może sobie tak wyjść?
- Oczywiście. Także jest pod postacią wilka tylko, że czarnego.
- Niesamowite.
- Każdy demon ma także swój charakter i moc. Amaru jest brutalny i bezlitosny. Jego moc polega na daniu szybkości i większej siły użytkownikowi. Ja zaś jestem pogodna i spokojna i posiadam magię piorunów.
- Fajnie.
- Musisz się jej tylko nauczyć. A i jeśli chcesz żebym ja albo Amaru ci pomogli, zawołaj nas.
- Dobrze. Zapamiętam.
- Jeszcze jedna rzecz. Kiedy używasz mocy Amaru zmienia ci się osobowość. Jesteś wtedy taka jak on.
- Super.
- Nie przypuszczałam, że się ucieszyć ale to nic. Muszę znikać.
- Już mnie opuszczasz?
- Będę w środku ciebie. Jestem trochę zmęczona.
- No dobrze. Dobrych snów.
- Dziękuje i ty też się wyśpij.
- Hai - Powiedziałam po czym Lisa zniknęła.
Nasz rozmowa zakończyła się o 2:00. Powolnym krokiem poszłam do pokoju i położyłam się na swojej macie. Zasnęłam dopiero po 10 minutach.
sobota, 21 listopada 2015
niedziela, 1 listopada 2015
Rozdział 7
Magnolia. Miasto magii. Kiedy doszliśmy na miasto pierwsze co rzuciło mi się na oczy to była kawiarnia. W gablotach były przepiękne ciasta. Już wyobrażałam sobie jak dostaje takie ciastko na urodziny.
- Nie rozmarzaj mi się tu - Piękne marzenia przerwała Mitsue, uderzając mnie w głowę.
- Zła Mitti - Powiedziałam, masując obolałe miejsce.
- Mitti? Fajne przezwisko. Podoba mi się - Uśmiechnęła się.
Ruszyliśmy w górę. Dookoła było pełno sklepów. Kawiarnie tudzież księgarnie. Nagle zauważyłam tłum ludzi. Mitti i Liberta przeszli obok, ale ja się zatrzymałam. To była jakaś bójka. Podeszłam bliżej i prześlizgnęłam się przez tłum.
- Debilu! To bolało! - Krzyknął jeden z nich. Był w połowie nagi.
- Bo miało! - Krzyknął drugi. Kącikiem oka zauważyłam, że ma różowe włosy. Po chwili chłopak odsuwając się do tyłu, wpadł na mnie.
- Przepraszam - Powiedział i popatrzył na mnie - Zaraz, czy my się...
- Hmm?
- Nie ważne.. Musiałem cię z kimś pomylić. Jeszcze raz przeprasza i do widzenia - Rzucił się na "zboczeńca".
Wyszłam z tłumu zamyślona.
- Memechi! - Krzyknęła nieopodal Mitti - Tutaj jesteś. Szukaliśmy cię.
- Wybaczcie. Zamyśliłam się i zatrzymałam na chwile.
- Nie rób tak nigdy więcej - Liberta chwycił mnie za rękę.
- Dobrze, dobrze.
Ruszyliśmy dalej. Jakieś 10 minut później byliśmy na miejscu.
- Jesteśmy - Krzyknęła Mitti.
Byliśmy przed budynkiem. Nazywał się Fairy Tail. Od razu przypomniało mi się zdjęcie z albumu.
- Chyba... już tu kiedyś byłam - Powiedziałam.
- No ba! W dzieciństwie ciągle tu przychodziłaś.
- Serio? Nie pamiętam za wiele ale coś kojarzę.
- To co, wchodzimy.
- Do środka? Po co?
- Członkowie gildii cię znają, Kiedy 12 lat temu wyjechałaś bez słowa większość cię szukała. Ale kiedy powiedziałam im, że wyjechałaś zasmucili się i tak żyją aż do dzisiaj.
- Nie wiedziałam.
- Najbardziej tęskniła za tobą Namida. To ty jej pokazałaś Fairy Tail.
- To pewnie była ta dziewczynka ze zdjęcia - Pomyślałam sobie - Ale zanim tam wejdziemy, opowiedz mi o tym.- W skrócie jedna z najsilniejszych gildii albo nawet najsilniejsza gildia magów.
- Magów? Czyli wszyscy są tacy jak ja?
- No nie do końca. Każdy ma swoją moc. Niektórzy posługują się lodem inni ogniem, a kto inny kartami.
- Mitsue? - Zapytał sie Liberta - To jest to prawdziwe Fairy Tail?
- Tak.
- Super. Zawsze chciałem ich poznać. Oglądałem Turniej Magiczny i to było coś.
- Mam tylko nadzieje, że Memechi przypomni sobie swoje dzieciństwo - Szepnęła Mitti do Liberty - Dobra Meme, Idziemy.
Fioleto-włosa podeszła do wielkich drzwi i otworzyła je. W mgnieniu oka stanęłam za nią.
- Witam wszystkich! - Krzyknęła.
- Mitsue-san. To pani - Powiedziała mała niebiesko-włosa dziewczynka.
- Dawno cię nie widziałam - Podeszła do niej piękna biało-włosa.
- Mira, jak zawsze miła i piękna - Dziewczyna popatrzyła za ramię Mitti i spojrzała na mnie.
- A kto tu się chowa? Zaraz czy ty...
- Tak Mira. To Memechi - Mitti przesunęła się na bok.
- C-cześć - Pomachałam ręką.
- Michi. To naprawdę ty. Jak ty wyrosłaś - Przytuliła mnie.
- Tylko jest mały problem.
- Problem? Jaki? - Powiedziała białowłosa.
- Memechi nic nie pamięta - Oznajmiła Mitti.
- Serio? - Mira chwyciła mnie za ramiona - Nawet wyglądasz jakbyś nie wiedziała co się dzieje. Nie pamiętasz nas?
- N-nie - Wydukałam.
Mira podeszła do Mitti i o czymś rozmawiały. Zaczęłam się rozglądać po całym budynku. Każdy coś robił. Jedni rozmawiali, inni śmiali, bawili się. Mój wzrok poprowadził na godło gildii. Nagle przed oczami przeleciało całe moje życie wraz z tym, którego nie pamiętałam. Poczułam silny ból głowy i zemdlałam.
Przebudziłam się. Z tego co widziałam przez okno było coś koło popołudnia. Leżałam w łóżku. Pomieszczenie wyglądało jak mały szpital. Obok mnie leżała czarnowłosa dziewczyna. Spała.
- N-Namida - Szepnęłam.
Powoli wstałam i podeszłam do drzwi. Kiedy chwyciłam za klamkę zatrzymałam się. Olśniło mnie, że wszystko pamiętam. Wiem gdzie jestem i jak się wszyscy nazywają. Szeroko uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju. Przed drzwiami stała Mira.
- O. Michi. Widzę, że się obudziłaś - Powiedziała, gdy mnie zobaczyła.
- Mira-chan - Rzuciłam się jej na szyję.
- No już... Zaraz czy ty powiedziałaś moje imię? - Zdziwiła się.
- Wszystko pamiętam! Naprawdę wszystko - Ucieszyłam się.
- Niesamowite. Ale jak?
- Przed tym jak zemdlałam przed moimi oczami przeleciało całe moje życie.
- Super. Namida jeszcze śpi?
- Tak.
- Lepiej jej nie budzić, bo dopiero co wróciła z misji.
- Rozumiem.
Wyszłyśmy z pomieszczenie. Kiedy weszłam do głównego pomieszczenia gildii uśmiechnięta podeszłam do barku.
- Co ci podać? - Powiedziała dziewczyna o krótkich, białych włosach.
- Wody.
- Hai! Cieszę się, że wróciłaś.
- Ja też.
- Mitsue mówiła, że mieszkałaś w Tokyo. Będziesz tam wracać?
- Nie wiem. Moje dwie przyjaciółki tam zostały. Nie chcę by się martwiły i pewnie kiedyś tam wrócę.
- Szkoda.
Wzięłam szklankę i jednym duszkiem wypiłam całą wodę. Po chwili wstałam i siadłam przy stoliku. Położyłam głowę na stole. Zauważyłam, że Liberty i Mitti nie ma w gildii. Nagle z hukiem drzwi otworzyły się.
- Wróciłem - Ktoś krzyknął.
- A było tak spokojnie - Powiedział Max.
Leżąc popatrzyłam na główne wejście. Stał tam różowo-włosy chłopak a za nim pół nagi niebiesko-włosy.
- Zaraz, zaraz - Szybko wstałam, uderzając rękami o stół - Ja was dziś widziałam! - Krzyknęłam.
- To ty! - Natsu podbiegł do mnie - To na ciebie rano wpadłem. Wiedziałem, że kogoś mi przypominasz ale kogo?
- Meme - Powiedziałam.
- Co? - Zdziwił się Natsu.
- Echh... To ja Meme.
- No tak. Przecież to ty Meme. Kopę lat.
- Też się ciesze, że cię widzę.
Usiadłam przy stole i po chwili Gray też przyszedł. Gadaliśmy tak do wieczora. Po rozmowie, gdy miałam już wychodzić z gildii, podeszła do mnie Levy.
- Michi - Powiedziała - Masz gdzie spać?
- Tak. Narazie nocuje u Mitsue a co?
- Pomyślałam. że możemy zrobić piżama party.
- To dobry pomysł.
- Naprawdę?
- Serio. Muszę tylko powiedzieć Mitti, że dziś u niej nie nocuje.
- Dobrze. To spotkajmy się przy fontannie w rynku około 19:00.
- Dobrze - Pomachałam jej i wyszłam z gildii.
Do domu Mitti doszłam bardzo szybko. Kiedy weszłam do domu Mitsue rzuciła mi się na szyje.
- Memechi! W końcu wróciłaś. Wiesz jak się wystraszyłam kiedy zemdlałaś.
- Zakręciło mi się tylko w głowie.
- Gdyby Liberta cię nie złapał, zraniłabyś się.
- Spokojnie. A właśnie, dzisiaj idę spać do koleżanki.
- To nawet dobrze - Mitti nagle spoważniała - Założyłam się o coś z Libertą i potrzebujemy spokoju w nocy.
- No dobrze. A mam się bać?
- Nie musisz. Wszystko będzie pod kontrolą.
- Dobra. Ja idę się pakować.
Kiedy weszłam do pokoju, do torby spakowałam piżamę. Mitsue dała mi jeszcze ręcznie robione dango i powiedziała bym poczęstowała dziewczyny. Około 18:40 wyszłam z domu. Doszłam do fontanny o wyznaoczej godzinie. Levy już czekała.
- Nie rozmarzaj mi się tu - Piękne marzenia przerwała Mitsue, uderzając mnie w głowę.
- Zła Mitti - Powiedziałam, masując obolałe miejsce.
- Mitti? Fajne przezwisko. Podoba mi się - Uśmiechnęła się.
Ruszyliśmy w górę. Dookoła było pełno sklepów. Kawiarnie tudzież księgarnie. Nagle zauważyłam tłum ludzi. Mitti i Liberta przeszli obok, ale ja się zatrzymałam. To była jakaś bójka. Podeszłam bliżej i prześlizgnęłam się przez tłum.
- Debilu! To bolało! - Krzyknął jeden z nich. Był w połowie nagi.
- Bo miało! - Krzyknął drugi. Kącikiem oka zauważyłam, że ma różowe włosy. Po chwili chłopak odsuwając się do tyłu, wpadł na mnie.
- Przepraszam - Powiedział i popatrzył na mnie - Zaraz, czy my się...
- Hmm?
- Nie ważne.. Musiałem cię z kimś pomylić. Jeszcze raz przeprasza i do widzenia - Rzucił się na "zboczeńca".
Wyszłam z tłumu zamyślona.
- Memechi! - Krzyknęła nieopodal Mitti - Tutaj jesteś. Szukaliśmy cię.
- Wybaczcie. Zamyśliłam się i zatrzymałam na chwile.
- Nie rób tak nigdy więcej - Liberta chwycił mnie za rękę.
- Dobrze, dobrze.
Ruszyliśmy dalej. Jakieś 10 minut później byliśmy na miejscu.
- Jesteśmy - Krzyknęła Mitti.
Byliśmy przed budynkiem. Nazywał się Fairy Tail. Od razu przypomniało mi się zdjęcie z albumu.
- Chyba... już tu kiedyś byłam - Powiedziałam.
- No ba! W dzieciństwie ciągle tu przychodziłaś.
- Serio? Nie pamiętam za wiele ale coś kojarzę.
- To co, wchodzimy.
- Do środka? Po co?
- Członkowie gildii cię znają, Kiedy 12 lat temu wyjechałaś bez słowa większość cię szukała. Ale kiedy powiedziałam im, że wyjechałaś zasmucili się i tak żyją aż do dzisiaj.
- Nie wiedziałam.
- Najbardziej tęskniła za tobą Namida. To ty jej pokazałaś Fairy Tail.
- To pewnie była ta dziewczynka ze zdjęcia - Pomyślałam sobie - Ale zanim tam wejdziemy, opowiedz mi o tym.- W skrócie jedna z najsilniejszych gildii albo nawet najsilniejsza gildia magów.
- Magów? Czyli wszyscy są tacy jak ja?
- No nie do końca. Każdy ma swoją moc. Niektórzy posługują się lodem inni ogniem, a kto inny kartami.
- Mitsue? - Zapytał sie Liberta - To jest to prawdziwe Fairy Tail?
- Tak.
- Super. Zawsze chciałem ich poznać. Oglądałem Turniej Magiczny i to było coś.
- Mam tylko nadzieje, że Memechi przypomni sobie swoje dzieciństwo - Szepnęła Mitti do Liberty - Dobra Meme, Idziemy.
Fioleto-włosa podeszła do wielkich drzwi i otworzyła je. W mgnieniu oka stanęłam za nią.
- Witam wszystkich! - Krzyknęła.
- Mitsue-san. To pani - Powiedziała mała niebiesko-włosa dziewczynka.
- Dawno cię nie widziałam - Podeszła do niej piękna biało-włosa.
- Mira, jak zawsze miła i piękna - Dziewczyna popatrzyła za ramię Mitti i spojrzała na mnie.
- A kto tu się chowa? Zaraz czy ty...
- Tak Mira. To Memechi - Mitti przesunęła się na bok.
- C-cześć - Pomachałam ręką.
- Michi. To naprawdę ty. Jak ty wyrosłaś - Przytuliła mnie.
- Tylko jest mały problem.
- Problem? Jaki? - Powiedziała białowłosa.
- Memechi nic nie pamięta - Oznajmiła Mitti.
- Serio? - Mira chwyciła mnie za ramiona - Nawet wyglądasz jakbyś nie wiedziała co się dzieje. Nie pamiętasz nas?
- N-nie - Wydukałam.
Mira podeszła do Mitti i o czymś rozmawiały. Zaczęłam się rozglądać po całym budynku. Każdy coś robił. Jedni rozmawiali, inni śmiali, bawili się. Mój wzrok poprowadził na godło gildii. Nagle przed oczami przeleciało całe moje życie wraz z tym, którego nie pamiętałam. Poczułam silny ból głowy i zemdlałam.
Przebudziłam się. Z tego co widziałam przez okno było coś koło popołudnia. Leżałam w łóżku. Pomieszczenie wyglądało jak mały szpital. Obok mnie leżała czarnowłosa dziewczyna. Spała.
- N-Namida - Szepnęłam.
Powoli wstałam i podeszłam do drzwi. Kiedy chwyciłam za klamkę zatrzymałam się. Olśniło mnie, że wszystko pamiętam. Wiem gdzie jestem i jak się wszyscy nazywają. Szeroko uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju. Przed drzwiami stała Mira.
- O. Michi. Widzę, że się obudziłaś - Powiedziała, gdy mnie zobaczyła.
- Mira-chan - Rzuciłam się jej na szyję.
- No już... Zaraz czy ty powiedziałaś moje imię? - Zdziwiła się.
- Wszystko pamiętam! Naprawdę wszystko - Ucieszyłam się.
- Niesamowite. Ale jak?
- Przed tym jak zemdlałam przed moimi oczami przeleciało całe moje życie.
- Super. Namida jeszcze śpi?
- Tak.
- Lepiej jej nie budzić, bo dopiero co wróciła z misji.
- Rozumiem.
Wyszłyśmy z pomieszczenie. Kiedy weszłam do głównego pomieszczenia gildii uśmiechnięta podeszłam do barku.
- Co ci podać? - Powiedziała dziewczyna o krótkich, białych włosach.
- Wody.
- Hai! Cieszę się, że wróciłaś.
- Ja też.
- Mitsue mówiła, że mieszkałaś w Tokyo. Będziesz tam wracać?
- Nie wiem. Moje dwie przyjaciółki tam zostały. Nie chcę by się martwiły i pewnie kiedyś tam wrócę.
- Szkoda.
Wzięłam szklankę i jednym duszkiem wypiłam całą wodę. Po chwili wstałam i siadłam przy stoliku. Położyłam głowę na stole. Zauważyłam, że Liberty i Mitti nie ma w gildii. Nagle z hukiem drzwi otworzyły się.
- Wróciłem - Ktoś krzyknął.
- A było tak spokojnie - Powiedział Max.
Leżąc popatrzyłam na główne wejście. Stał tam różowo-włosy chłopak a za nim pół nagi niebiesko-włosy.
- Zaraz, zaraz - Szybko wstałam, uderzając rękami o stół - Ja was dziś widziałam! - Krzyknęłam.
- To ty! - Natsu podbiegł do mnie - To na ciebie rano wpadłem. Wiedziałem, że kogoś mi przypominasz ale kogo?
- Meme - Powiedziałam.
- Co? - Zdziwił się Natsu.
- Echh... To ja Meme.
- No tak. Przecież to ty Meme. Kopę lat.
- Też się ciesze, że cię widzę.
Usiadłam przy stole i po chwili Gray też przyszedł. Gadaliśmy tak do wieczora. Po rozmowie, gdy miałam już wychodzić z gildii, podeszła do mnie Levy.
- Michi - Powiedziała - Masz gdzie spać?
- Tak. Narazie nocuje u Mitsue a co?
- Pomyślałam. że możemy zrobić piżama party.
- To dobry pomysł.
- Naprawdę?
- Serio. Muszę tylko powiedzieć Mitti, że dziś u niej nie nocuje.
- Dobrze. To spotkajmy się przy fontannie w rynku około 19:00.
- Dobrze - Pomachałam jej i wyszłam z gildii.
Do domu Mitti doszłam bardzo szybko. Kiedy weszłam do domu Mitsue rzuciła mi się na szyje.
- Memechi! W końcu wróciłaś. Wiesz jak się wystraszyłam kiedy zemdlałaś.
- Zakręciło mi się tylko w głowie.
- Gdyby Liberta cię nie złapał, zraniłabyś się.
- Spokojnie. A właśnie, dzisiaj idę spać do koleżanki.
- To nawet dobrze - Mitti nagle spoważniała - Założyłam się o coś z Libertą i potrzebujemy spokoju w nocy.
- No dobrze. A mam się bać?
- Nie musisz. Wszystko będzie pod kontrolą.
- Dobra. Ja idę się pakować.
Kiedy weszłam do pokoju, do torby spakowałam piżamę. Mitsue dała mi jeszcze ręcznie robione dango i powiedziała bym poczęstowała dziewczyny. Około 18:40 wyszłam z domu. Doszłam do fontanny o wyznaoczej godzinie. Levy już czekała.
czwartek, 1 października 2015
Rozdział 6
Dzisiaj obudził mnie śpiew ptaków. Mitsue jeszcze spała, więc powoli wstałam i poszłam do salonu. Otworzyłam drzwi i wzięłam wielki wdech. Ruszyłam do kuchni. Wlałam do czajnika wodę i postawiłam na ogniu. Do kubka wsypałam dwie płaskie łyżeczki kawy rozpuszczalnej i położyłam na blacie. Kiedy woda się zagotowała, wlałam wrzątek do kubka. Gotową kawę wzięłam i usiadłam na tarasie. Słuchałam śpiewu ptaków, delektowałam się kremowym smaku kawy.
- Cieszę się, że tu przyjechałam - Powiedziałam do siebie.
- Ja też - Usłyszałam głos.
Liberta usiadł obok mnie i pocałował w policzek.
- Cześć kochanie - Powiedział.
- Hejo. Dobrze się spało?
- Nom - Powiedział, zabierając kubek i biorąc łyk kawy - Pyszna - Dodał.
- Dzięki.
Kiedy wypiłam kawę, poszłam do kuchni. Z lodówki wyciągnęłam pomidory, wędlinę i ser. Pokroiłam chleb, który wyciągnęłam z chlebaka. Składniki dałam na kromki. Gotowe kanapki położyłam na talerz, które zaniosłam do Liberty. Kiedy zjedliśmy parę kanapek była 7:30. O tej godzinie przyszła Mitsue.
- Hej - Powiedziała, ziewając.
- Cześć - Przywitałam się i dałam jej talerz z dwoma kanapkami.
- Dziękuje - Powiedziała cicho biorąc kanapki do reki - Itadakimasu.
Z kanapką w buzi usiadła obok nas i zaczęła jeść. Minęły jakieś 10 minut póki nie zjadła. Około 7:40 wróciliśmy do swoich pokojów, by się przebrać. Ubrałam szarą spódnice wraz z czarną koszulką na ramiączkach oraz czarne trepy z szarymi podkolanówkami. Włosy spięłam wstążką w kucyka. A Mitsue szare spodenki i bordową koszulkę w kratkę.
Wyszłyśmy z domu na polanę. Liberta przyszedł 2 minuty po nas. Stanęłyśmy naprzeciwko siebie.
- Dobra - Powiedziała Mitsue - Trening czas zacząć.
- No ok, ale jak? - Zastanawiałam się.
- Hmm... Kiedy pierwszy raz uaktywniłaś moc byłam w niebezpieczeństwie więc... Liberta uderz mnie!
- Cooo? - Krzyknęliśmy równocześnie.
- No walnij mnie.
- Ale nie mogę uderzyć dziewczyny.
- Spokojnie, nic mi się nie stanie.
- Nie ma żadnego ale - Uśmiechnęła się.
- No dobra.
Liberta rzucił się na nią. Wiedziałam, że nic jej nie zrobi, ale kiedy był parę metrów przed nią nagle moje znamię zaczęło pulsować. Poczułam silny ból.
- Chcesz mnie - Usłyszałam głos w mojej głowie - Pragniesz mojej mocy.
Poczułam przypływ mocy, oczy zmieniły kolor na czerwony, a moje ciało samo zaczęło się poruszać. W mgnieniu oka byłam przed Mitsue. Wtedy obraz przed moimi oczami załamał się.
- No dobra Liberta, teraz uciekaj - Krzyknęła dziewczyna.
- Co?! - Zaczęłam go gonić.
Perspektywa Mitsue
Kiedy Liberta był 1,2 metry przede mną była już Meme.
- No dobra Liberta, teraz uciekaj - Krzyknęłam
- Co?! - Blondyn zaczął biec w drugą stronę.
- Uaktywniła moc. Teraz można liczyć tylko na nią - Powiedziałam do siebie.
Ich gonitwa trwała jakieś 5 minut. Po tym czasie Meme zatrzymała się i chwyciła za głowę. Krzyczała. Zauważyłam, że Liberta chce do niej podejść, ale pokazałam ręką by tego nie robił. Wyglądała jakby walczyła sama ze sobą. Co chwilę coś krzyczała. Minęło jakieś 10 minut. Po tym czasie wyprostowała się i popatrzyła na ręce. Udało się jej.
Perspektywa Meme
Odzyskałam świadomość. Popatrzyłam na ręce. Czułam siłę, wielką siłę... Odwróciłam się w stronę Mitsue. Fioleto-włosa rzuciła mi się na szyje.
- Udało ci się - Krzyknęła.
- Ale co? I jak? - Zdziwiłam się.
- Okiełznałaś swoją moc! W środku - Wskazała palcem na moje serce - Walczyłaś z demonem. I przezwyciężyłaś go!
Dopiero po chwili dotarło do mnie co zrobiłam. Kiedy wraz z Mitsue Usiadłyśmy na ziemi Liberta podszedł do nas. Był cały zmachany.
- Coś ty taki zmęczony? - Zapytałam się go.
- Jak to?! To ty nie wiesz?! - Oburzył się - Uciekałem przed tobą. Próbowałaś mnie zabić.
- Yyy... Co? - Zastanawiałam się o co mu chodzi.
- Próbowałaś go zabić, ale zanim to zrobiłaś okiełznałaś tego demona - Powiedziała Mitsue.
- Serio?
- Nom.
- No przepraszam - Wstałam z ziemi i podeszłam do niego. Kiedy byłam obok niego złączyliśmy się w pocałunku.
- Nic się nie stało. Ale przyznam, to jak walczyłaś, albo bardziej kłóciłaś się z tym demonem to to było coś.
- Serio? Nic prawie z tego nie pamiętam.
- Myślę, że jesteś gotowa - Odezwała się nagle Mitsue.
- Gotowa na co?
- Poznać swoich przyjaciół z dzieciństwa - Powiedziała wstając z ziemi.
- To gdzie idziemy? - Dopytywałam się.
- Do miasta.
Wyszliśmy z lasu, doszliśmy do domu. Mitsue wzięła tylko pieniądze i poszliśmy w stronę miasta.
- Jestem taka podekscytowana - Krzyknęłam.
czwartek, 17 września 2015
Rozdział 5
Fioletowłosa odwróciła się i uśmiechnęła. Po sekundzie wstała i rzuciła mi się na szyje.
- Memechi! - Przytuliła mnie mocno - Memechi! Jak ja cię dawno nie widziałam. Tęskniłam.
- Mitsue - Nie mogłam uwierzyć własnym oczom - Żyłaś tu sama?
- Tak. Przez 13 lat - Popatrzyła na Libertę - A to kto? Twój chłopak?
- Tak.
- Nazywam się Liberta Nieves.
- A ja Mitsue - Znów popatrzyła na mnie - Dobrze. A teraz mów, co tutaj robisz? Co u twojej mamy?
- Mama, nie żyje. Zmarła jakiś czas temu.
- Współczuje. Przepraszam, nie wiedziałam.
- To nic. Już się przyzwyczaiłam. Ale do rzeczy. Ostatnimi słowami jakie mi powiedział to, to że muszę się dowiedzieć się na temat tego znaczenia.
- Czyli uważa, że jesteś już gotowa? - Mitsue nagle spoważniała.
- Ale na co gotowa?
- Na nauczenie się kontrolować swojej magii.
- Nie rozumiem cię.
- Chodź. Usiądź obok mnie.
Kiedy wraz z Libertą usiedliśmy, Mitsue opowiedziała mi. W skrócie, znamię, które mam na szyi jest to pakt z demonem. Dzięki niej potrafię użyć magii demona. Ten pakt można stworzyć gdy osoba chce chronić bliskie jej osoby.
- Jest to jedna z najsilniejszych magii. Jej wadą jest to, że osoba, która nie umie jej opanować może zginąć. Innymi słowy jest to bardzo niebezpieczna moc - Dodała Mitsue.
- Wow - Zdziwiłam się - Jestem aż taka niebezpieczna?
- Jeśli nie nauczę cię jej kontrolować, to tak.
- To kiedy zaczynamy? - Podekscytowałam się.
- Nie tak szybko. Może jutro? Dopiero co przyjechaliście. Odpocznijcie sobie.
- To dobry pomysł - Przytaknął Liberta.
- Okej - Powiedziałam biorąc swoją walizkę.
Mitsue zabrała nas do pokoju. W tym domku nie ma za dużo pomieszczeń, dlatego mam pokój z nią pokój.
- Jak ja tu dawno nie byłam - Wzięłam wielki wdech.
- Tęskniłam za tobą - Podeszła do mnie.
- Ja też - Przytuliłam ją.
Poczułam jak na moje ramie spadają krople łez.
- M-mit...
- Brakowało mi ciebie - Mówiła przez łzy - Myślałam, że o mnie zapomniałaś. Czasami traciłam nadzieje, że kiedykolwiek do mnie wrócisz.
- Najważniejsze, że wróciłam, prawda?
- Yhym - Po chwili Mitsue stanęła naprzeciwko mnie.
Wytarła łzy i klasnęła w policzki.
- Dobra, to nie czas na łzy - Powiedziała - Idź przejdź się po okolicy. Ja zrobię coś do jedzenia.
Mitsue poszła do kuchni a ja po blondyna.
- Liberta, idziemy gdzieś? - Zaproponowałam.
- Dobra. I tak nie mam nic do roboty - Powiedział.
Wyszliśmy z domu i poszliśmy w głąb lasu. Doszliśmy nad jezioro
- Wspomnienia wracają - Ucieszyłam się. Ściągnęłam buty, usiadłam na kamieniach i włożyłam nogi do wody. Liberta siadł obok mnie.
- Meme, muszę ci coś powiedzieć.
- Tak? - Popatrzyłam na niego.
Powoli zbliżał się do mnie. Po chwili nasze usta się złączyły. Poczułam ciepło. Po 5 sekundach skończyliśmy. Zarumieniłam się.
- Memechi! - Przytuliła mnie mocno - Memechi! Jak ja cię dawno nie widziałam. Tęskniłam.
- Mitsue - Nie mogłam uwierzyć własnym oczom - Żyłaś tu sama?
- Tak. Przez 13 lat - Popatrzyła na Libertę - A to kto? Twój chłopak?
- Tak.
- Nazywam się Liberta Nieves.
- A ja Mitsue - Znów popatrzyła na mnie - Dobrze. A teraz mów, co tutaj robisz? Co u twojej mamy?
- Mama, nie żyje. Zmarła jakiś czas temu.
- Współczuje. Przepraszam, nie wiedziałam.
- To nic. Już się przyzwyczaiłam. Ale do rzeczy. Ostatnimi słowami jakie mi powiedział to, to że muszę się dowiedzieć się na temat tego znaczenia.
- Czyli uważa, że jesteś już gotowa? - Mitsue nagle spoważniała.
- Ale na co gotowa?
- Na nauczenie się kontrolować swojej magii.
- Nie rozumiem cię.
- Chodź. Usiądź obok mnie.
Kiedy wraz z Libertą usiedliśmy, Mitsue opowiedziała mi. W skrócie, znamię, które mam na szyi jest to pakt z demonem. Dzięki niej potrafię użyć magii demona. Ten pakt można stworzyć gdy osoba chce chronić bliskie jej osoby.
- Jest to jedna z najsilniejszych magii. Jej wadą jest to, że osoba, która nie umie jej opanować może zginąć. Innymi słowy jest to bardzo niebezpieczna moc - Dodała Mitsue.
- Wow - Zdziwiłam się - Jestem aż taka niebezpieczna?
- Jeśli nie nauczę cię jej kontrolować, to tak.
- To kiedy zaczynamy? - Podekscytowałam się.
- Nie tak szybko. Może jutro? Dopiero co przyjechaliście. Odpocznijcie sobie.
- To dobry pomysł - Przytaknął Liberta.
- Okej - Powiedziałam biorąc swoją walizkę.
Mitsue zabrała nas do pokoju. W tym domku nie ma za dużo pomieszczeń, dlatego mam pokój z nią pokój.
- Jak ja tu dawno nie byłam - Wzięłam wielki wdech.
- Tęskniłam za tobą - Podeszła do mnie.
- Ja też - Przytuliłam ją.
Poczułam jak na moje ramie spadają krople łez.
- M-mit...
- Brakowało mi ciebie - Mówiła przez łzy - Myślałam, że o mnie zapomniałaś. Czasami traciłam nadzieje, że kiedykolwiek do mnie wrócisz.
- Najważniejsze, że wróciłam, prawda?
- Yhym - Po chwili Mitsue stanęła naprzeciwko mnie.
Wytarła łzy i klasnęła w policzki.
- Dobra, to nie czas na łzy - Powiedziała - Idź przejdź się po okolicy. Ja zrobię coś do jedzenia.
Mitsue poszła do kuchni a ja po blondyna.
- Liberta, idziemy gdzieś? - Zaproponowałam.
- Dobra. I tak nie mam nic do roboty - Powiedział.
Wyszliśmy z domu i poszliśmy w głąb lasu. Doszliśmy nad jezioro
- Wspomnienia wracają - Ucieszyłam się. Ściągnęłam buty, usiadłam na kamieniach i włożyłam nogi do wody. Liberta siadł obok mnie.
- Meme, muszę ci coś powiedzieć.
- Tak? - Popatrzyłam na niego.
Powoli zbliżał się do mnie. Po chwili nasze usta się złączyły. Poczułam ciepło. Po 5 sekundach skończyliśmy. Zarumieniłam się.
- Teraz jesteśmy prawdziwą parą - Uśmiechnął się.
- J-ja... - Nie mogłam nic powiedzieć.
- To co, wracamy?
- H-hai.
Wstałam, zabierając buty i poszłam w stronę Liberty. Kiedy doszliśmy do domu na stole w misce leżała dango. Liberta już chciał wziąć, ale nagle do pokoju weszła Mitsue.
- Zostaw, bo po łapach - Powiedziała.
- Okej.
Kiedy usiedliśmy przy stole zabraliśmy się za jedzenie. Wszyscy zjedliśmy po 5. Była już 21:00. Przebrałyśmy się do piżam.
- Jutro odwiedzimy pewne miejsce - Powiedziała Mitsue - Jest dużo osób które chciałyby cię zobaczyć.
- A kto? - Zaciekawiłam się.
- Zobaczysz - Uśmiechnęła się.
- Zaraz wracam.
Mitsue położyła się na macie a ja poszłam do Liberty. Podeszłam do niego i pocałowałam go.
- Dobranoc - Szepnęłam.
Wróciłam do Mitsue. Położyłam się obok niej i poszłam spać.
sobota, 12 września 2015
Rozdział 4
"Nie mogę zrobić nic, oprócz zaakceptowania tego jedynego, okrutnego, bezsensownego życia!"
Wstałam o 6:30. W kuchni na stole były kanapki, a obok nich kartka. " Poszłam do pracy. Tu masz kanapki. Proszę nie wpakuj się w nic".
- Przepraszam, ale nie mogę tego obiecać - Powiedziałam do siebie i uśmiechnęłam się.
Wzięłam kanapki, które zjadłam w drodze do pokoju. Ubrałam to co zawsze czyli bojówki, czarką bluzkę na ramiączkach i glany. Wzięłam torbę i wyszłam z domu. O 7:10 byłam w szkole.
- Kyo! - W drzwiach zatrzymała mnie Saku.
- Cześć młoda.
- Gdzie Meme?
- Nie dzwoniła do ciebie? Ehh... Wczoraj wyjechała do Magnolii razem z Libertą.
- Rozumiem. Pewnie jej długo nie będzie.
- Nom.
- Idziemy pod klasę?
- Hai.
W dzisiejszym dniu lekcje były lajtowe. Po lekcjach poszłam a boisko. Laxus już tam czekał.
- No.Jednak przyszłaś. Myślałem, że się bałaś - Krzyknął.
- Chciałoby się. Jak jest okazja, by skopać komuś dupsko, zawsze zgłaszam się pierwsza - Uśmiechnęłam się szyderczo.
- Przerażająca! - Pisnęła Evergreen.
- Muszka się wystraszyła. Ta mina była bezcenna.
- Laxus. Ta baba to demon. Na pewno chcesz z nią walczyć?
- Oczywiście. A i poprawka. Nie demon tylko wampir.
- Ooo... Czyli wiesz. Nie wiedziałam, ze ktokolwiek się o tym dowiem.
- Jak... to? - Usłyszałam słodki głosik. Kiedy się odwróciłam zauważyłam Sakure.
- S-saku? Co ty tu robisz? - Zapytałam się.
- Ty jesteś wampirem?
- Saku...
- Czy to prawda?! - Krzyknęła.
- Tak.
- Dlaczego mnie okłamywałaś?
- Bałam się.
- Bałaś?
- Bałam się, że przez to, że jestem inna nie polubisz mnie.
- Możecie już skończyć. Nie mam całego dnia - Krzyknął Laxus.
- Zaraz wracam. Potem ci wytłumaczę.
Rzuciłam się na Laxusa. Blokował moich ciosów, a ja unikałam jego. Oboje wyprowadzaliśmy ciosy. Walczyliśmy dobre pół godziny. Po chwili przerwaliśmy. Nie dlatego, że byliśmy obolali ale dlatego bo się zmęczyliśmy.
- Niemożliwe. Ona nie przegrała? - Zdziwił się Freed.
- Ale Laxus zawsze wygrywa - Zaprzeczyła Evergreen.
- To było coś - Wysapał blondyn i podał mi dłoń.
- To była dobra walka - Uścisnęłam mu dłoń - Mam nadzieje, że jeszcze to powtórzymy.
- Ja też.
Po walce podeszłam do Saku. Usiadłyśmy na ławce i opowiedziałam jej wszystko.
- W młodości wampiry zabiły moich rodziców a mnie porwali do swojego królestwa. Kiedy chciałam uciec, zostałam pobita. Nie przeżyłabym, gdyby królowa nie zamieniła mnie w wampira. Po jakimś czasie musiałam stać się prawdziwym wampirem czyli napić się ludzkiej krwi. No i zrobiłam to. Ćwiczyłam codziennie by się zemścić. W wieku 5 lat udało mi się uciec i wtedy spotkałam siebie. Byłaś moją pierwszą przyjaciółką i nie chciałam się zranić dlatego nie mówiłam kim tak na prawdę jestem. Nie wiem czy pamiętasz jak w gimnazjum zniknęłam.
- Hmm... Było coś takiego.
- No właśnie. Znaleźli mnie i znów porwali. Ale wtedy byłam gotowa. Walczyłam, aż zabiłam większość wampirów. Oszczędziłam życie tylko królowej, która uratowała mi życie i Scarlett - młodej wampirzycy. Obie teraz mieszkają u mnie.
- Co?! Osoba, która sprawiła, że nie jesteś już człowiekiem, mieszka u ciebie?! - Oburzyła się Saku.
- No tak. Teraz to jest moja rodzina. Opiekowała się mną i nie potrafiłam jej zabić.
- Ehh... Widzę, że też masz miękkie serce.
- I to jak. Ale teraz chodźmy do kawiarni - Powiedziałam.
- Hai.
W kawiarni zamówiłyśmy musy. Rozmawiałyśmy tak jakby nic nigdy się nie stało. Po zjedzeniu rozeszłyśmy się. Po drodze zgłodniałam, musiałam się napić... krwi. Akurat obok przechodziła jakaś dziewczynka. Szarpnęłam ją za rękę i pociągnęłam do zaułku. Zaczęła krzyczeć, ale zakryłam jej usta odkrywając szyje. Wbiłam w nią swoje kły i zaczęłam pić. Kiedy skończyłam położyłam ją na ziemi, starłam z twarzy krople krwi i uciekłam.
- Dlaczego? Dlaczego to zrobiłam!? - Skarciłam się w myślach.
Do domu weszłam przez okno do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko.
- Witaj w domu - Usłyszałam krzyk Krul - mojej "mamy" - Kyu! - Weszła do mnie do pokoju - Kyo, co się... Zaraz, zaraz - Zaczęła wąchać i podeszła do mnie - Czy ty piłaś ludzką krew?
- Byłam głodna a akurat przechodziła obok jakaś dziewczyna. Nie mogłam się powstrzymać - Wyżaliłam się jej.
- Spokojnie, zdarza się.
- Właśnie, że nie! Pierwszy raz się tak czułam. A co gorsza to sprawiało mi przyjemność.
- Nic nie mogę na to poradzić.
- Super.
- Dobra. Powiedz jak w szkole.
- Walczyłam ze znajomym.
- Znowu? Jak mu było? Yyy.... Laxus?
- Ta.
- Ty nigdy nie możesz się powstrzymać.
- Taka jestem.
- Ehh... Wstawaj i chodź na obiad - Powiedziała Krul wychodząc z mojego pokoju.
Wstałam i poszłam za nią. Usiadłam przy stole. I popatrzyłam na Scarlett, która jej pomagała. Uśmiechnęłam się.
W końcu napisałam. Tym razem rozdział ze strony Kyo. Jak dalej potoczą się sprawy?
Mam nadzieje, że się podobał i do zobaczenia. Sayonara.
/Angel Beats
Wstałam o 6:30. W kuchni na stole były kanapki, a obok nich kartka. " Poszłam do pracy. Tu masz kanapki. Proszę nie wpakuj się w nic".
- Przepraszam, ale nie mogę tego obiecać - Powiedziałam do siebie i uśmiechnęłam się.
Wzięłam kanapki, które zjadłam w drodze do pokoju. Ubrałam to co zawsze czyli bojówki, czarką bluzkę na ramiączkach i glany. Wzięłam torbę i wyszłam z domu. O 7:10 byłam w szkole.
- Kyo! - W drzwiach zatrzymała mnie Saku.
- Cześć młoda.
- Gdzie Meme?
- Nie dzwoniła do ciebie? Ehh... Wczoraj wyjechała do Magnolii razem z Libertą.
- Rozumiem. Pewnie jej długo nie będzie.
- Nom.
- Idziemy pod klasę?
- Hai.
W dzisiejszym dniu lekcje były lajtowe. Po lekcjach poszłam a boisko. Laxus już tam czekał.
- No.Jednak przyszłaś. Myślałem, że się bałaś - Krzyknął.
- Chciałoby się. Jak jest okazja, by skopać komuś dupsko, zawsze zgłaszam się pierwsza - Uśmiechnęłam się szyderczo.
- Przerażająca! - Pisnęła Evergreen.
- Muszka się wystraszyła. Ta mina była bezcenna.
- Laxus. Ta baba to demon. Na pewno chcesz z nią walczyć?
- Oczywiście. A i poprawka. Nie demon tylko wampir.
- Ooo... Czyli wiesz. Nie wiedziałam, ze ktokolwiek się o tym dowiem.
- Jak... to? - Usłyszałam słodki głosik. Kiedy się odwróciłam zauważyłam Sakure.
- S-saku? Co ty tu robisz? - Zapytałam się.
- Ty jesteś wampirem?
- Saku...
- Czy to prawda?! - Krzyknęła.
- Tak.
- Dlaczego mnie okłamywałaś?
- Bałam się.
- Bałaś?
- Bałam się, że przez to, że jestem inna nie polubisz mnie.
- Możecie już skończyć. Nie mam całego dnia - Krzyknął Laxus.
- Zaraz wracam. Potem ci wytłumaczę.
Rzuciłam się na Laxusa. Blokował moich ciosów, a ja unikałam jego. Oboje wyprowadzaliśmy ciosy. Walczyliśmy dobre pół godziny. Po chwili przerwaliśmy. Nie dlatego, że byliśmy obolali ale dlatego bo się zmęczyliśmy.
- Niemożliwe. Ona nie przegrała? - Zdziwił się Freed.
- Ale Laxus zawsze wygrywa - Zaprzeczyła Evergreen.
- To było coś - Wysapał blondyn i podał mi dłoń.
- To była dobra walka - Uścisnęłam mu dłoń - Mam nadzieje, że jeszcze to powtórzymy.
- Ja też.
Po walce podeszłam do Saku. Usiadłyśmy na ławce i opowiedziałam jej wszystko.
- W młodości wampiry zabiły moich rodziców a mnie porwali do swojego królestwa. Kiedy chciałam uciec, zostałam pobita. Nie przeżyłabym, gdyby królowa nie zamieniła mnie w wampira. Po jakimś czasie musiałam stać się prawdziwym wampirem czyli napić się ludzkiej krwi. No i zrobiłam to. Ćwiczyłam codziennie by się zemścić. W wieku 5 lat udało mi się uciec i wtedy spotkałam siebie. Byłaś moją pierwszą przyjaciółką i nie chciałam się zranić dlatego nie mówiłam kim tak na prawdę jestem. Nie wiem czy pamiętasz jak w gimnazjum zniknęłam.
- Hmm... Było coś takiego.
- No właśnie. Znaleźli mnie i znów porwali. Ale wtedy byłam gotowa. Walczyłam, aż zabiłam większość wampirów. Oszczędziłam życie tylko królowej, która uratowała mi życie i Scarlett - młodej wampirzycy. Obie teraz mieszkają u mnie.
- Co?! Osoba, która sprawiła, że nie jesteś już człowiekiem, mieszka u ciebie?! - Oburzyła się Saku.
- No tak. Teraz to jest moja rodzina. Opiekowała się mną i nie potrafiłam jej zabić.
- Ehh... Widzę, że też masz miękkie serce.
- I to jak. Ale teraz chodźmy do kawiarni - Powiedziałam.
- Hai.
W kawiarni zamówiłyśmy musy. Rozmawiałyśmy tak jakby nic nigdy się nie stało. Po zjedzeniu rozeszłyśmy się. Po drodze zgłodniałam, musiałam się napić... krwi. Akurat obok przechodziła jakaś dziewczynka. Szarpnęłam ją za rękę i pociągnęłam do zaułku. Zaczęła krzyczeć, ale zakryłam jej usta odkrywając szyje. Wbiłam w nią swoje kły i zaczęłam pić. Kiedy skończyłam położyłam ją na ziemi, starłam z twarzy krople krwi i uciekłam.
- Dlaczego? Dlaczego to zrobiłam!? - Skarciłam się w myślach.
Do domu weszłam przez okno do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko.
- Witaj w domu - Usłyszałam krzyk Krul - mojej "mamy" - Kyu! - Weszła do mnie do pokoju - Kyo, co się... Zaraz, zaraz - Zaczęła wąchać i podeszła do mnie - Czy ty piłaś ludzką krew?
- Byłam głodna a akurat przechodziła obok jakaś dziewczyna. Nie mogłam się powstrzymać - Wyżaliłam się jej.
- Spokojnie, zdarza się.
- Właśnie, że nie! Pierwszy raz się tak czułam. A co gorsza to sprawiało mi przyjemność.
- Nic nie mogę na to poradzić.
- Super.
- Dobra. Powiedz jak w szkole.
- Walczyłam ze znajomym.
- Znowu? Jak mu było? Yyy.... Laxus?
- Ta.
- Ty nigdy nie możesz się powstrzymać.
- Taka jestem.
- Ehh... Wstawaj i chodź na obiad - Powiedziała Krul wychodząc z mojego pokoju.
Wstałam i poszłam za nią. Usiadłam przy stole. I popatrzyłam na Scarlett, która jej pomagała. Uśmiechnęłam się.
W końcu napisałam. Tym razem rozdział ze strony Kyo. Jak dalej potoczą się sprawy?
Mam nadzieje, że się podobał i do zobaczenia. Sayonara.
piątek, 4 września 2015
Rozdział 3
- Nad jezioro? Po co? - Zastanawiał się Liberta.
- By dowiedzieć się o co chodzi w moim znamieniu - Poinformowałam go.
- Ale nad jeziorem? Co tam znajdziemy?
- Jest takie jezioro w Magnolii gdzie w dzieciństwie chodziłam z mamą i przyjaciółką. Ale nie za dużo pamiętam.
- No dobra, ale kiedy?
- Lepiej by jak najwcześniej.
- Dobra. To ja załatwię bilety.
- Ok. Ja zadzwonię do Kyo, by się nie martwiła.
Wzięłam telefon i połączyłam z Kyo.
- Halo? - Odezwał się głos w słuchawce.
- Kyo-chan. To ja, Meme.
- Memechi? Co tam?
- U mnie wszystko dobrze. Dzwonie do ciebie w pewnej sprawie.
- Coś się stało?
- Nie nic. Chce ci tylko powiedzieć, że wyjeżdżam i nie będzie mnie prze pewien czas.
- A gdzie jedziesz?
- Do Magnolii z Libertą.
- Z nim? Mmm... Będzie się działo.
- Nic się dziać nie będzie.
- No ok. A długo cie nie będzie?
- Nie wiem. Tydzień, może dwa.
- Coś jeszcze bo trochę się spieszę.
- Tylko tyle. A i jeszcze coś. Tylko się w nic nie wpakuj.
- Zobaczymy - I po tym się rozłączyła.
Podeszłam do Liberty.
- Ja się będę zbierać - Powiedziałam.
- Już idziesz?
- Tak.
- Poczekaj. Odprowadzę cie.
- Nie trzeba. Muszę jeszcze wstąpić do sklepu.
- Na pewno?
- Tak.
- Niech ci będzie.
Kiedy wyszłam z domu Liberty ruszyłam w stronę mieszkania i całodobowego. W sklepie kupiłam pierogi. Kiedy weszłam do domu, do garnka z wodą wrzuciłam pierogi. Poszłam do salonu. Pierwszą rzeczą mi się w oczy był to album ze zdjęciami. Siadłam na kanapie otwierając album. Znajdowały się 4 zdjęcia. Na jednym siedziałam z Mitsue w jeziorze. Bawiłyśmy się. Kolejne zdjęcia pokazywały domek i okolice. Parę stron dalej było zdjęcie, gdzie stałam z jakąś dziewczyną przed budynkiem.
- By dowiedzieć się o co chodzi w moim znamieniu - Poinformowałam go.
- Ale nad jeziorem? Co tam znajdziemy?
- Jest takie jezioro w Magnolii gdzie w dzieciństwie chodziłam z mamą i przyjaciółką. Ale nie za dużo pamiętam.
- No dobra, ale kiedy?
- Lepiej by jak najwcześniej.
- Dobra. To ja załatwię bilety.
- Ok. Ja zadzwonię do Kyo, by się nie martwiła.
Wzięłam telefon i połączyłam z Kyo.
- Halo? - Odezwał się głos w słuchawce.
- Kyo-chan. To ja, Meme.
- Memechi? Co tam?
- U mnie wszystko dobrze. Dzwonie do ciebie w pewnej sprawie.
- Coś się stało?
- Nie nic. Chce ci tylko powiedzieć, że wyjeżdżam i nie będzie mnie prze pewien czas.
- A gdzie jedziesz?
- Do Magnolii z Libertą.
- Z nim? Mmm... Będzie się działo.
- Nic się dziać nie będzie.
- No ok. A długo cie nie będzie?
- Nie wiem. Tydzień, może dwa.
- Coś jeszcze bo trochę się spieszę.
- Tylko tyle. A i jeszcze coś. Tylko się w nic nie wpakuj.
- Zobaczymy - I po tym się rozłączyła.
Podeszłam do Liberty.
- Ja się będę zbierać - Powiedziałam.
- Już idziesz?
- Tak.
- Poczekaj. Odprowadzę cie.
- Nie trzeba. Muszę jeszcze wstąpić do sklepu.
- Na pewno?
- Tak.
- Niech ci będzie.
Kiedy wyszłam z domu Liberty ruszyłam w stronę mieszkania i całodobowego. W sklepie kupiłam pierogi. Kiedy weszłam do domu, do garnka z wodą wrzuciłam pierogi. Poszłam do salonu. Pierwszą rzeczą mi się w oczy był to album ze zdjęciami. Siadłam na kanapie otwierając album. Znajdowały się 4 zdjęcia. Na jednym siedziałam z Mitsue w jeziorze. Bawiłyśmy się. Kolejne zdjęcia pokazywały domek i okolice. Parę stron dalej było zdjęcie, gdzie stałam z jakąś dziewczyną przed budynkiem.
- Fairy Tail? - Tak na nim pisało. Skądś kojarzyłam tą nazwę, ale nie wiedziałam z skąd.
Zamknęłam album i poszłam do kuchni. Próbowałam sobie przypomnieć. Ściągnęłam pierogi z palnika i odcedziłam je. Włączyłam telewizor i usiadłam przy stole. Włączyłam wiadomości. Mówili o porwaniu. Nagle zadzwonił telefon.
- Halo?
- Cześć Meme. To ja.
- Hej Liberta. Czy coś się stało?
- Nie. Chcę cię poinformować, że mam bilety.
- Już? To fajnie. A na kiedy?
- Jutro rano.
- Już jutro? No to żeś się pośpieszył.
- Źle, że jutro?
- Nie, nie. Nawet bardzo dobrze. Tylko nie spodziewałam się, że tak wcześnie się uda.
- To może spotkamy się jutro pod kawiarnią?
- O której?
- Hmm... Najlepiej o 7:00.
- Dobrze. No to do jutra.
- Bay, bay.
- Muszę się spakować - Powiedziałam chowając telefon.
Odłożyłam talerz do umywalki. Poszłam do pokoju. Z szafy wyciągnęłam walizkę i ubrania. Spakowałam wszystko co było potrzebne. Zniosłam ją na dół i położyłam przy drzwiach. W kuchni z lodówki wzięłam ser i wędlinę a z chlebaka 4 bułki. Kiedy zrobiłam, włożyłam je do plecaka podręcznego. Spakowałam też tabliczkę czekolady i 2 butelki wody. Była już 17:05. Nie wiedziałam co zrobić więc poszłam do salonu, włożyłam słuchawki do uszu, włączyłam muzykę i położyłam się na kanapie. Po paru minutach zasnęłam. Obudziłam się chyba coś koło północy. Mozolnym krokiem poszłam do pokoju, powoli ściągając z siebie ubranie. Kiedy byłam już u siebie będąc w samej bieliźnie rzuciłam się na łóżko i po chwili zasnęłam.
Następnego Dnia
Obudziłam się około 5:00. Wstała przecierając oczy, kierując się do łazienki. Ściągnęłam bieliznę i włożyłam do pralki. Ustawiłam ciepłą wodę. Zrelaksowałam się. Po kąpieli zeszłam do kuchni. Z lodówki wyciągnęłam karton mleka a z szafki miskę i płatki. Składniki dałam do miski i poszłam do salonu. W telewizji włączyłam "Aukcje w ciemno". Przygotowałam zajęło mi około godzinę. Po powrocie do pokoju ubrałam bluzkę bez ramiączek, spódniczkę, podkolanówki i czarne buty. Do pociągu zostało około półtorej godziny. Pewien czas spędziłam przed telewizorem. Kiedy na zegarze wybiła 6:40 wyłączyłam wszystko w domu i wyszłam. Po 20 minutach byłam już na miejscu. W tym samym momencie przyszedł Liberta.
- Hej - Powiedziałam.
- O. Cześć - Przywitał się.
- To... o której mamy pociąg?
- Za piętnaście minut.
- To co idziemy? Powinniśmy zdążyć.
- Dobra.
Wzięłam go za rękę i poszliśmy na pociąg. Po 10 minutach byliśmy na miejscu. Usiedliśmy na wolnych miejscach.
Po paru minutach usłyszeliśmy komunikat:
" Pasażerowie, którzy jadą do Magnolii, proszeni są podejść na peron nr. 5.
Powtarzam. Pasażerowie, którzy jadą do Magnolii, proszeni są podejść na peron nr. 5."
Wstałam i popatrzyłam na numer. Na szczęście byliśmy na dobrym peronie. Nagle usłyszeliśmy gwizd. Liberta wstał, ciągnąc za sobą nasze bagaże. Kiedy pociąg się zatrzymał, a konduktor sprawdził bilety usiedliśmy koło okna. W pociągu siedziało około 20 osób.
- Droga do Magnolii trwa jakieś 5 godzin - Powiedziałam.
- Mamy więcej czasu dla siebie - Uśmiechnął się blondyn.
- No, tak - Zarumieniłam się - Przypomniałam sobie, że wzięłam karty do gry.
- To co, gramy?
- Hai.
Rozdałam karty i zaczęliśmy grać. Siedzieliśmy, gadaliśmy, jedliśmy i tak zeszło 5 godzin. Magnolia kompletnie różniła się od Tokyo.
- Tu nie ma zasięgu! - Krzyknął Liberta.
- To dobrze. Ja i tak nie wzięłam telefonu - Uśmiechnęłam się
- Ehh... Dobra, gdzie jest ten domek?
- Yyy... W tą stronę - Pokazałam w las.
I miałam rację W środku lasu było jezioro a niedaleko niego domek w stylu japońskim.
- Myślałam, że nikt w nim nie mieszka - Powiedział - Jest bardzo zadbany.
- Ja też. Dobra chodźmy zobaczyć.
Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
- M-mi... - Nie mogłam nic powiedzieć a z oczu zaczęły mi płynąć łzy.
Na ziemi siedziała fioletowłosa dziewczyna. Kiedy odwróciła się uśmiechnęła się do mnie i wstała.
czwartek, 3 września 2015
Historia Kyo i Saku
Kiedy Kyo w przedszkolu złamała palec koledze
wszyscy zaczęli się jej bać i takie utrzymała motto aż do dzisiaj. Pewnego dnia na podwórku zobaczyła trójkę chłopaków znęcających się nad dziewczynką. Zbiła chłopaków i pomogła jej. Dziewczynka nazywała się Sakura Rosei. Zaprzyjaźniła się z Kyo. Wtedy Kyo obiecała jej, że "będzie jej bronić". Spotykały się tylko na podwórku, aż do podstawówki. Chodziły razem do klasy. Zaprzyjaźniły się także z Meme Ryuu. Były razem w gimnazjum i teraz w liceum. Kyo ukrywała swoją moc, ponieważ wolała jej nie pokazywać, aż do czasu, kiedy Meme odkryła swoją moc. Przez magie przyciągnęła do siebie także dużo kłopotów. Jakie przygody im się przytrafiają? W jakie kłopoty się wpakują?
środa, 2 września 2015
Krótkie Info!
Ohayo! W związku z tym, iż szkoła się rozpoczęła rozdziały mogą pojawiać się rzadziej, chociaż postaram się zamieszczać tak jak mówiłam czyli co miesiąc. No to tyle chciałam powiedzieć. Sayonara!
Ps. Za niedługo pojawi się 3 rozdział ;).
Ps. Za niedługo pojawi się 3 rozdział ;).
środa, 26 sierpnia 2015
Historia Meme
W wieku 5 lat Meme poszła na spacer ze swoją
przyjaciółką Mitsue. W lesie zostały zaatakowane a Mitsue została ranna. Meme
wpadła w szał, na jej szyi pojawił się znak a jej oczy zrobiły się czerwone.
Zaczęła atakować napastników. Kiedy nie dali rady walczyć, uciekli, a Meme
zemdlała. Mitsue zabrała Meme i zaniosła ją do domu. W młodości przyjaźniła się także z członkami Fairy Tail ale po uaktywnieniu swojej mocy jej pamięć "zanikła". Zapomniała o nich, ale ciągle jej się śniją i ma czasami przebłyski pamięci. Po przyjeździe do Tokyo zaczęła nowe życie. W podstawówce poznała Sakure i Kyo, które od razu zostały jej przyjaciółkami. Chodziły potem razem do gimnazjum a teraz do liceum. Razem przeżyły dużo przygód. Czy magia spowoduje, że jej życie będzie szczęśliwcze czy bardziej kłopotliwe?
wtorek, 25 sierpnia 2015
Gniew i Nienawiść zniszczy wszystko
Ona była piękna, młoda, szalona i wyjątkowa.
Byli przyjaciółmi.
Rozkwitała miłość.
Ona popełniła błąd.
On nigdy jej nie wybaczy i uznał to za zdradę nie tylko dziewczyny ale i przyjaciela jak jakby wbiła mu nóż w plecy.
Ona szczerze żałowała.
On (pełen gniewu i nienawiści) wybaczył jej.
Znów była przyjaźń.
Znów rozkwitała miłość.
Ona naprawdę się zakochała, świata poza nim nie widziała, całkowicie się Mu oddała.
On na to czekał, nie było w nim kszty uczucia oprócz chęci zemsty i nienawiści... skrzywdził ją w najgorszy sposób... i zostawił.
Tak nienawiść i gniew zniszczyła dwójkę ludzi.
On kochał tylko raz, tylko Ją, wystarczył jeden błąd... by następnie bawić się i ranić inne dziewczyny za Jej błąd.
Ona kochała tylko raz, tylko Jego, żałowała błędu swego... teraz już jej nie ma...
Byli przyjaciółmi.
Rozkwitała miłość.
Ona popełniła błąd.
On nigdy jej nie wybaczy i uznał to za zdradę nie tylko dziewczyny ale i przyjaciela jak jakby wbiła mu nóż w plecy.
Ona szczerze żałowała.
On (pełen gniewu i nienawiści) wybaczył jej.
Znów była przyjaźń.
Znów rozkwitała miłość.
Ona naprawdę się zakochała, świata poza nim nie widziała, całkowicie się Mu oddała.
On na to czekał, nie było w nim kszty uczucia oprócz chęci zemsty i nienawiści... skrzywdził ją w najgorszy sposób... i zostawił.
Tak nienawiść i gniew zniszczyła dwójkę ludzi.
On kochał tylko raz, tylko Ją, wystarczył jeden błąd... by następnie bawić się i ranić inne dziewczyny za Jej błąd.
Ona kochała tylko raz, tylko Jego, żałowała błędu swego... teraz już jej nie ma...
poniedziałek, 10 sierpnia 2015
Rozdział 2
Dzisiejszy ranek był piękny. Słonko świeciło, ptaki śpiewały. Poranna kawa smakowała wyśmienicie. Ubrałam to co zawsze i zjadłam śniadanie. W szkole byłam o 7:00. Na 3 lekcji usłyszałam komunikat:
" Meme Ryuu proszona do gabinetu dyrektora. Powtarzam, Meme Ryuu proszona do gabinetu dyrektora".
Szybko wstałam i wyszłam z sali. Po chwili zapukałam i weszłam do pokoju.
- Witaj Meme - Przywitał się dyrektor.
- Dzień dobry - Odpowiedziałam - Wzywał mnie pan?
- Tak. Dzwonili ze szpitala. Stan zdrowia twojej mamy się pogarsza.
- Co? Jeszcze wczoraj czuła się dobrze. Co się stało?
- Na razie nic poważnego. Lekarz prosił żebyś przyszła więc, wróć do klasy, spakuj rzeczy i idź do swojej mamy.
- Naprawdę? Mogę? Dziękuje i do widzenia.
Pobiegłam do sali. Powiedziałam nauczycielowi, że dyrektor mnie zwolnił. Spakowałam swoje rzeczy i poszłam do drzwi sali. Popatrzyłam na Libertę. W jego oczach widziałam pytania: "Co się stało?" i "Gdzie idziesz?". Uśmiechnęłam się tylko w jego stronę i wyszłam z sali. Pobiegłam w stronę szpitala. Na szczęście szpital był parę metrów od szkoły. W budynku pobiegłam pod sale 35. Stał tam lekarz. który badał moją matkę.
- O Meme-chan już jesteś - Przywitał się.
- Dobry doktorze. Co się dzieje?
- Stan twojej matki pogorszył się. Nagle dostała ostrej gorączki i zemdlała.
- Ale stało się coś gorszego?
- Na szczęście nie.
- To dob...
- Doktorze. Stan pacjentki pogarsza się - Powiedziała nagle pielęgniarka.
- Już idę.
- Proszę pana...
- Jeśli coś się stanie, poinformuje cię.
- Dziękuje.
Perspektywa Liberty.
Zdziwiłem się kiedy dyrektor wezwał Meme. Kiedy wróciła powiedziała tylko coś nauczycielowi i zabrała swoje rzeczy. Kiedy była przy drzwiach zatrzymała się na chwile i popatrzyłam na mnie. Z jej uśmiechu odczytałem, że nic się nie dzieje. Przez całą lekcje nie potrafiłem się skupić, cały czas myślałem o niej. Na przerwie poszedłem szukać Kyo. W końcu jest to najlepsza przyjaciółka Meme, ona na pewno będzie coś wiedzieć. Znalazłem ją na dziedzińcu. Oczywiście wdała się w jakąś bójkę. Podszedłem dalej, żeby posłuchać o co poszło.
- Jeśli jeszcze raz dotkniesz Saku, z ziemi się nie pozbierasz! - Krzyczała Kyo.
- Oj. A co ty mi zrobisz, dziewucho? - Krzyknął jakiś chłopak. Z tego co zauważyłem to chyba był Laxus.
- Ty... - Kyo nie wytrzymała i walnęła go pięścią w twarz.
Blondyn leżąc na ziemi trzymał się za nos, który na pewno był złamany.
- Ty dziwko. Coś ty zrobiła szefowi!? Jak ci przy... - Krzyczał Freed, ale przerwał mu Laxus.
- Freed, zluzuj gacie. Widzę, że masz jakiegoś powera - Powiedział blondyn.
- Masz jeszcze coś do powiedzenia czy mam ci złamać co innego!? - Kyo wrzeszczała. Sakura stała za nią i trzymała ją za ramie. Próbowała ją uspokoić.
- Jesteś bardzo wojownicza, ale policzę się z tobą później. Mam coś jeszcze do załatwienia.
- Laxus. Poczekaj, opatrzę ci nos - Podeszła do niego zielono-włosa dziewczyna.
Laxus ze swoją drużyną poszli w stronę swojego akademika. Kiedy Kyo podeszła do umywalki, żeby zmyć krew z ręki, poszedłem do nich.
- No, no. Aleś ty waleczna - Zacząłem się śmiać.
- Chcesz coś jeszcze powiedzieć?! - Syknęła Kyo.
- Spokojnie. Przeszedłem tylko porozmawiać. Po pierwsze o co poszło?
- Ten debil dobierał się do Saku.
- Nic się takiego wielkiego nie stało - Saku próbowała ją uspokoić.
- Saku. Pamiętasz kiedy miałyśmy po 7 lat? Obiecałam sobie, że będę cię bronić. W końcu razem z Meme jesteście moimi najlepszymi przyjaciółkami.
- Awww. Jakie to słodki. Ale do rzeczy. Przyszedłem się dowiedzieć czegoś na temat Meme - Powiedziałem.
- No to co chcesz wiedzieć? - Zastanawiała się Saku.
- Dlaczego dyrektor ją zawołał i zwolnił z lekcji?
- Aaa. O to ci chodzi. Prosiła, żebyśmy nikomu nie mówiły, ale tobie zrobię wyjątek - Powiedziała Kyo - Jej mama jest w szpitalu. Czasami dyrektor ją zwalnia, jak dzwoni do niego lekarz. Najczęściej kiedy dzwoni, zawsze dzieje się coś nie dobrego.
- Czyli poszła do swojej mamy?
- Tak.
- Musze do niej iść!
- I tak nic nie zrobisz.
- Ale za to mogę ją wspierać!
- Dobra. Rób co chcesz. Ja mam jeszcze parę niedokończonych spraw z Laxusem.
- Tylko nie pakuj się w nic porządnego.
- Zobaczymy - Kyo uśmiechnęła się i pobiegła. Za nią poszła Saku.
Doszedłem do szpitala w niecałe 10 minut. Podszedłem do recepcjonistki.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - Zapytała się.
- Dobry. Szukam pani Ryuu - Powiedziałem.
- A pan jest częścią rodziny?
- Nie.
- No to niestety nie mogę udzielić panu żadnych informacji.
- Proszę pani. Moja najlepsza przyjaciółka siedzi tam i czeka na informacje. Muszę przy niej teraz być. Niech pani to zrozumie.
- Rozumiem, ale...
- Proszę, niech pani to zrozumie.
- Dobrze. Ale robię to tylko dla Meme. Pokój numer 35.
Pobiegłem na drugie piętro, gdzie znajduje się ta sala. Kiedy zobaczyłem Meme zacząłem iść w jej stronę.
Perspektywa Meme
Siedziałam przed pokojem przed dobre 40 minut. Nagle wyszedł lekarz. Po jego minie wywnioskowałam, że dzieje się coś złego.
- Proszę pana, co się dzieje? - Zapytałam się.
- Twoja mama... jest na granicy życia i śmierci. Na razie udało nam się ją odratować, ale prawdopodobnie za godzinę umrze - Powiedział lekarz.
- Nie - Upadłam na kolana - To nie możliwe.
- Meme... - Usłyszałam głos Liberty.
Odwróciłam się i zobaczyłam blondyna. Z oczu zaczęły mi płynąć łzy. Rzuciłam mu się na szyje.
- Liberta. Moja mama... umiera - Powiedziałam.
- Meme-san. Jeśli chcesz możesz pójść do niej ten ostatni raz - Powiedział lekarz.
- Naprawdę? - Ucieszyłam się. Liberta wytarł mi oczy rękawem bluzy.
- Oczywiście.
- Dziękuje panu. Naprawdę.
Wzięłam blondyna za rękę, stanęłam przed drzwiami i wzięłam wielki wdech. Weszłam do pokoju a za mną wszedł Liberta. Mama była podpięta do jakiś urządzeń. Byłam przerażona, ale Liberta trzymał mnie za rękę, więc czułam się bezpiecznie. Podeszłam bliżej.
" Meme Ryuu proszona do gabinetu dyrektora. Powtarzam, Meme Ryuu proszona do gabinetu dyrektora".
Szybko wstałam i wyszłam z sali. Po chwili zapukałam i weszłam do pokoju.
- Witaj Meme - Przywitał się dyrektor.
- Dzień dobry - Odpowiedziałam - Wzywał mnie pan?
- Tak. Dzwonili ze szpitala. Stan zdrowia twojej mamy się pogarsza.
- Co? Jeszcze wczoraj czuła się dobrze. Co się stało?
- Na razie nic poważnego. Lekarz prosił żebyś przyszła więc, wróć do klasy, spakuj rzeczy i idź do swojej mamy.
- Naprawdę? Mogę? Dziękuje i do widzenia.
Pobiegłam do sali. Powiedziałam nauczycielowi, że dyrektor mnie zwolnił. Spakowałam swoje rzeczy i poszłam do drzwi sali. Popatrzyłam na Libertę. W jego oczach widziałam pytania: "Co się stało?" i "Gdzie idziesz?". Uśmiechnęłam się tylko w jego stronę i wyszłam z sali. Pobiegłam w stronę szpitala. Na szczęście szpital był parę metrów od szkoły. W budynku pobiegłam pod sale 35. Stał tam lekarz. który badał moją matkę.
- O Meme-chan już jesteś - Przywitał się.
- Dobry doktorze. Co się dzieje?
- Stan twojej matki pogorszył się. Nagle dostała ostrej gorączki i zemdlała.
- Ale stało się coś gorszego?
- Na szczęście nie.
- To dob...
- Doktorze. Stan pacjentki pogarsza się - Powiedziała nagle pielęgniarka.
- Już idę.
- Proszę pana...
- Jeśli coś się stanie, poinformuje cię.
- Dziękuje.
Perspektywa Liberty.
Zdziwiłem się kiedy dyrektor wezwał Meme. Kiedy wróciła powiedziała tylko coś nauczycielowi i zabrała swoje rzeczy. Kiedy była przy drzwiach zatrzymała się na chwile i popatrzyłam na mnie. Z jej uśmiechu odczytałem, że nic się nie dzieje. Przez całą lekcje nie potrafiłem się skupić, cały czas myślałem o niej. Na przerwie poszedłem szukać Kyo. W końcu jest to najlepsza przyjaciółka Meme, ona na pewno będzie coś wiedzieć. Znalazłem ją na dziedzińcu. Oczywiście wdała się w jakąś bójkę. Podszedłem dalej, żeby posłuchać o co poszło.
- Jeśli jeszcze raz dotkniesz Saku, z ziemi się nie pozbierasz! - Krzyczała Kyo.
- Oj. A co ty mi zrobisz, dziewucho? - Krzyknął jakiś chłopak. Z tego co zauważyłem to chyba był Laxus.
- Ty... - Kyo nie wytrzymała i walnęła go pięścią w twarz.
Blondyn leżąc na ziemi trzymał się za nos, który na pewno był złamany.
- Ty dziwko. Coś ty zrobiła szefowi!? Jak ci przy... - Krzyczał Freed, ale przerwał mu Laxus.
- Freed, zluzuj gacie. Widzę, że masz jakiegoś powera - Powiedział blondyn.
- Masz jeszcze coś do powiedzenia czy mam ci złamać co innego!? - Kyo wrzeszczała. Sakura stała za nią i trzymała ją za ramie. Próbowała ją uspokoić.
- Jesteś bardzo wojownicza, ale policzę się z tobą później. Mam coś jeszcze do załatwienia.
- Laxus. Poczekaj, opatrzę ci nos - Podeszła do niego zielono-włosa dziewczyna.
Laxus ze swoją drużyną poszli w stronę swojego akademika. Kiedy Kyo podeszła do umywalki, żeby zmyć krew z ręki, poszedłem do nich.
- No, no. Aleś ty waleczna - Zacząłem się śmiać.
- Chcesz coś jeszcze powiedzieć?! - Syknęła Kyo.
- Spokojnie. Przeszedłem tylko porozmawiać. Po pierwsze o co poszło?
- Ten debil dobierał się do Saku.
- Nic się takiego wielkiego nie stało - Saku próbowała ją uspokoić.
- Saku. Pamiętasz kiedy miałyśmy po 7 lat? Obiecałam sobie, że będę cię bronić. W końcu razem z Meme jesteście moimi najlepszymi przyjaciółkami.
- Awww. Jakie to słodki. Ale do rzeczy. Przyszedłem się dowiedzieć czegoś na temat Meme - Powiedziałem.
- No to co chcesz wiedzieć? - Zastanawiała się Saku.
- Dlaczego dyrektor ją zawołał i zwolnił z lekcji?
- Aaa. O to ci chodzi. Prosiła, żebyśmy nikomu nie mówiły, ale tobie zrobię wyjątek - Powiedziała Kyo - Jej mama jest w szpitalu. Czasami dyrektor ją zwalnia, jak dzwoni do niego lekarz. Najczęściej kiedy dzwoni, zawsze dzieje się coś nie dobrego.
- Czyli poszła do swojej mamy?
- Tak.
- Musze do niej iść!
- I tak nic nie zrobisz.
- Ale za to mogę ją wspierać!
- Dobra. Rób co chcesz. Ja mam jeszcze parę niedokończonych spraw z Laxusem.
- Tylko nie pakuj się w nic porządnego.
- Zobaczymy - Kyo uśmiechnęła się i pobiegła. Za nią poszła Saku.
Doszedłem do szpitala w niecałe 10 minut. Podszedłem do recepcjonistki.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - Zapytała się.
- Dobry. Szukam pani Ryuu - Powiedziałem.
- A pan jest częścią rodziny?
- Nie.
- No to niestety nie mogę udzielić panu żadnych informacji.
- Proszę pani. Moja najlepsza przyjaciółka siedzi tam i czeka na informacje. Muszę przy niej teraz być. Niech pani to zrozumie.
- Rozumiem, ale...
- Proszę, niech pani to zrozumie.
- Dobrze. Ale robię to tylko dla Meme. Pokój numer 35.
Pobiegłem na drugie piętro, gdzie znajduje się ta sala. Kiedy zobaczyłem Meme zacząłem iść w jej stronę.
Perspektywa Meme
Siedziałam przed pokojem przed dobre 40 minut. Nagle wyszedł lekarz. Po jego minie wywnioskowałam, że dzieje się coś złego.
- Proszę pana, co się dzieje? - Zapytałam się.
- Twoja mama... jest na granicy życia i śmierci. Na razie udało nam się ją odratować, ale prawdopodobnie za godzinę umrze - Powiedział lekarz.
- Nie - Upadłam na kolana - To nie możliwe.
- Meme... - Usłyszałam głos Liberty.
Odwróciłam się i zobaczyłam blondyna. Z oczu zaczęły mi płynąć łzy. Rzuciłam mu się na szyje.
- Liberta. Moja mama... umiera - Powiedziałam.
- Meme-san. Jeśli chcesz możesz pójść do niej ten ostatni raz - Powiedział lekarz.
- Naprawdę? - Ucieszyłam się. Liberta wytarł mi oczy rękawem bluzy.
- Oczywiście.
- Dziękuje panu. Naprawdę.
Wzięłam blondyna za rękę, stanęłam przed drzwiami i wzięłam wielki wdech. Weszłam do pokoju a za mną wszedł Liberta. Mama była podpięta do jakiś urządzeń. Byłam przerażona, ale Liberta trzymał mnie za rękę, więc czułam się bezpiecznie. Podeszłam bliżej.
-
Mamo... - Powiedziałam ze łzami w oczach.
-
Meme-chan - Powiedziała cicho.
Podbiegłam
do łóżka i chwyciłam ją za rękę.
-
Mamo, proszę nie odchodź. Co ja bez ciebie zrobię?
- Spokojnie. Masz przyjaciół, chłopaka - Powoli wskazała
na Liberte.
-
Co? Ja? - Powiedział zaczerwieniony Liberta.
-
Zabawny jesteś - Zaśmiała się mama - Meme wybrała sobie dobrego
wybranka.
-
Mamo, przestań - Uśmiechnęłam się.
-
Chłopcze podejdź tu na chwile - Mama zawołała Liberte.
Nie
wiem co moja mama powiedziała mu powiedziała ale blondyn tylko
przytakną i podszedł do mnie.
-
Córeczko - Mama nagle spoważniała - Chciałabym ci jeszcze coś
powiedzieć na twój temat ale chyba nie mam już czasu.
-
Coś na mój temat? O co ci chodzi? - Przeraziłam się.
-
Chodzi o twoje znamię, które masz na szyi - Mama mówiła coraz
słabiej - Ale dowiesz się o tym w swoim ulubionym miejscu z
dzieciństwa.
-
Mamo!
-
Kocham Cię córuś - To były jej ostatnie słowa.
Kiedy
kardiogram piszczał w jednym ciągu zaczęłam ryczeć. Trzymałam
cały czas mamę za rękę. Straciłam ważną dla mnie osobę.
Do sali wszedł lekarz i zaczął odpinać mamę. Liberta mocno mnie
przytulił. Razem wyszliśmy z sali. Nie mogłam przestać płakać.
-
No już, spokojnie - Szeptał mi do ucha.
Kiedy
wyszliśmy ze szpitala Liberta wziął mnie za rękę.
-
Może zanocujesz dzisiaj u mnie? - Powiedział blondyn, czerwony jak
burak.
-
A co powiedzą na to twoi rodzice? - Zapytałam, wycierając oczy
rękawem.
-
Wyjechali do pracy w Anglii więc mam przez 2 miesiące wolną chatę.
-
No... to.. jeżeli nie sprawi ci żadnego problemu.
-
No to załatwione.
Po
rozmowie zeszłam z Liberty. Po drodze do jego domu, wstąpiliśmy
jeszcze do sklepu po popkorn i coś do picia. Po 15 minutach byliśmy
na miejscu. Jego dom był na pewno większy od mojego, ale za to ja
miałam większy porządek. Weszliśmy do jego do pokoju. Był o
wiele większy od mojego. Łóżko dwuosobowe, gitara, laptop,
najróżniejsze mangi, figurki z anime oraz gry.
-
No to, to jest mój pokój - Wyjąkał.
-
Fajny - Popatrzyłam na kolekcje figurek i jeden egzemplarz mnie
zafascynował - Zaraz. Czy to jest Kaneki z Tokyo Ghoul?
-
Tak i to z edycji limitowanej.
-
Ta figurka była droga.
-
No dobra to co najpierw oglądany?
Pokazał
płyty z filmami. Miał tam "Five Nights At Freddy" ,
"Wilcze Dzieci" , "Avatar" , "Piraci z
Karaibów" , "Szybcy i Wściekli" i "Pixell".
-
Hmm... Może "Five Nights At Freddy" - Oznajmiłam - Oglądałeś
już to?
- Nie. Niedawno go pożyczyłem od znajomego.
- Nie. Niedawno go pożyczyłem od znajomego.
Liberta
poszedł zrobić popcorn a ja nalałam nam coli do szklanek. Myślałam
co mama miała na myśli o moim ulubionym miejscu z dzieciństwa.
Próbowałam sobie coś przypomnieć ale nic nie przychodziło mi do
głowy. Kiedy chłopak wrócił, włączył film, zgasił światło i
siadł obok mnie. Film okazał się horrorem, ale nie był aż taki
straszny. Kiedy coś wyskakiwało wtulałam się w Liberte. Gdy film
się skończył włączyliśmy kolejny. Oglądać skończyliśmy około
18:00. Pomyślałam,że dobrze przed spaniem wziąć prysznic.
Liberta dał mi ręcznik i wskazał drogę do łazienki. Pod
prysznicem także myślałam nad moim ulubionym miejscem z
dzieciństwa. Po kąpieli ubrałam bieliznę i i długą bluzkę. Podeszłam do łóżka zamyślona.
- Nadal o tym myślisz? - Zamartwiał się Liberta.
- Tak.
- Daj sobie z tym spokój.
- Nie mogę. Musze dowiedzieć się o co mamie chodziło.
- Pomyślimy o tym jutro. Teraz chodźmy spać - Chłopak wziął poduszkę, koc i położył się na ziemi.
- Eee... Liberta, czemu kładziesz się na podłodze? - Zdziwiłam się.
- Przecież nie będę z tobą spać.
- Ale dlaczego?
- No bo...myślałem, że będziesz się czuła niezręcznie.
- Chodź tu i się nie odzywaj. I czemu mam się czuć niezręcznie, w końcu jesteś moim chłopakiem - Uśmiechnęłam się.
- No dobra.
Kiedy Liberta położył się w końcu na łóżku wtuliłam się w niego i w mgnieniu oka zasnęłam. Miałam dziwny sen. Nie wiedziałam czy to na pewno śnie.
Byłam nad jeziorem a obok mnie siedziała fioletowo-włosa dziewczyna.
- Meme-chan. Dobrze się czujesz? - Odezwała się nagle.
- Tak - Odpowiedziałam.
- To co, idziemy zbierać te maliny?
- Tak.
Wstałyśmy i ruszyłyśmy w stronę lasu.
- Mitsue cieszę się, że przyjechałaś tutaj ze mną. Bez ciebie zanudziłabym się tutaj - Powiedziałam.
- Ja też się ciesze.
Podczas rozmowy znalazłyśmy piękny krzak z malinami. Zebrałyśmy cały koszyk. Po chwili zza drzew wyłoniła się grupka trzech mężczyzn.
- Cześć dziewczynki - Powiedział jeden z nich - Nie powinnyście przychodzić tutaj same - Podszedł do Mitsue. Chwycił ją za brodę a ta go ugryzła.
- Bachorze... - Wkurzony chwycił ją za kołnierz i podniósł ku górze - Popełniłaś wielki błąd.
- Zostaw ją! - Krzyknęłam. Jak podbiegłam do mężczyzny zaczęłam bić go po brzuchu.
- Spieprzaj - Odepchnął mnie a Mitsue rzucił w stronę drzewa.
Była ledwo co przytomna. Nagle coś we mnie pękło. Oczy zmieniły kolor na czerwony a na mojej szyi pojawił się znak.
- Yyy... Szefie - Szepnął jeden - Tej dziewczynie coś się dzieje.
- Nie przejmuj się nią. Nic nam nie zrobi bo jest za słaba - Oznajmił.
Krew we mnie się gotowała. Stałam się potworem kochającym rzeź. Rzuciłam się na mężczyzn. Byli przerażeni. Tłukłam każdego tak długo aż upadli na ziemię. Nagle coś się stało. Chyba zemdlałam. Ciąg dalszy był już w budynku. Przy moim łóżku leżała Mitsue a w przedsionku stała mama. Pozmawiała z kimś przez telefon. Po ukończonej rozmowie przyszła do mnie.
- Nadal o tym myślisz? - Zamartwiał się Liberta.
- Tak.
- Daj sobie z tym spokój.
- Nie mogę. Musze dowiedzieć się o co mamie chodziło.
- Pomyślimy o tym jutro. Teraz chodźmy spać - Chłopak wziął poduszkę, koc i położył się na ziemi.
- Eee... Liberta, czemu kładziesz się na podłodze? - Zdziwiłam się.
- Przecież nie będę z tobą spać.
- Ale dlaczego?
- No bo...myślałem, że będziesz się czuła niezręcznie.
- Chodź tu i się nie odzywaj. I czemu mam się czuć niezręcznie, w końcu jesteś moim chłopakiem - Uśmiechnęłam się.
- No dobra.
Kiedy Liberta położył się w końcu na łóżku wtuliłam się w niego i w mgnieniu oka zasnęłam. Miałam dziwny sen. Nie wiedziałam czy to na pewno śnie.
Byłam nad jeziorem a obok mnie siedziała fioletowo-włosa dziewczyna.
- Meme-chan. Dobrze się czujesz? - Odezwała się nagle.
- Tak - Odpowiedziałam.
- To co, idziemy zbierać te maliny?
- Tak.
Wstałyśmy i ruszyłyśmy w stronę lasu.
- Mitsue cieszę się, że przyjechałaś tutaj ze mną. Bez ciebie zanudziłabym się tutaj - Powiedziałam.
- Ja też się ciesze.
Podczas rozmowy znalazłyśmy piękny krzak z malinami. Zebrałyśmy cały koszyk. Po chwili zza drzew wyłoniła się grupka trzech mężczyzn.
- Cześć dziewczynki - Powiedział jeden z nich - Nie powinnyście przychodzić tutaj same - Podszedł do Mitsue. Chwycił ją za brodę a ta go ugryzła.
- Bachorze... - Wkurzony chwycił ją za kołnierz i podniósł ku górze - Popełniłaś wielki błąd.
- Zostaw ją! - Krzyknęłam. Jak podbiegłam do mężczyzny zaczęłam bić go po brzuchu.
- Spieprzaj - Odepchnął mnie a Mitsue rzucił w stronę drzewa.
Była ledwo co przytomna. Nagle coś we mnie pękło. Oczy zmieniły kolor na czerwony a na mojej szyi pojawił się znak.
- Yyy... Szefie - Szepnął jeden - Tej dziewczynie coś się dzieje.
- Nie przejmuj się nią. Nic nam nie zrobi bo jest za słaba - Oznajmił.
Krew we mnie się gotowała. Stałam się potworem kochającym rzeź. Rzuciłam się na mężczyzn. Byli przerażeni. Tłukłam każdego tak długo aż upadli na ziemię. Nagle coś się stało. Chyba zemdlałam. Ciąg dalszy był już w budynku. Przy moim łóżku leżała Mitsue a w przedsionku stała mama. Pozmawiała z kimś przez telefon. Po ukończonej rozmowie przyszła do mnie.
- Córeczko. Wreszcie się obudziłaś. W
tym samym czasie Mitsue się obudziła.
- Jak się czujesz? - Dodała.
- Dobrze – Oznajmiłam.
Zjadłyśmy obiad. Pod wieczór ubraliśmy
się w yukaty. Dziś w nocy miał być wakacyjny festyn. Podczas imprezy razem z
Mitsue rywalizowałam w różnych grach. Na końcu poszłyśmy do świątyni a później
na pokaz fajerwerków. Ten wieczór był idealny. Wróciłyśmy do domu. Po prysznicu
mama opowiedziała nam historyjkę i poszłyśmy spać. Obudziłam się już w
rzeczywistości.
- To były bardziej wspomnienia niż sen –
Pomyślałam.
Liberta jeszcze spał. Wzięłam więc
ubrania i w łazience się przebrałam. Postanowiłam zrobić nam śniadanie.
Ruszyłam w poszukiwanie kuchnia. Na szczęście udało się. Wyciągnęłam z lodówki
jajka, mleko. Z szafki wzięłam mąkę i jeszcze parę składników. Zrobiłam naleśniki które polałam sosem i ozdobiłam truskawkami. Liberta przyszedł tuż po udekorowaniu. Podczas jedzenia nagle mnie oświeciło. Moje ulubione miejsce z dzieciństwa to drewniany domek nad jeziorem. Wstałam z krzesła.
- Coś się stało? - Zdziwił się Liberta.
- Jedziemy nad jezioro.
- Coś się stało? - Zdziwił się Liberta.
- Jedziemy nad jezioro.
piątek, 7 sierpnia 2015
Lekkie zmiany
Witajcie. Na moim blogu będzie kilka zmian. Myślałam, że z każdą postacią będzie pojedynczy paring ale stworze historie a paringi będą zwykłymi dodatkami. Do zobaczenia.
Ps. Rozdział 2 będzie za niedługo.
Ps. Rozdział 2 będzie za niedługo.
czwartek, 2 lipca 2015
Rozdział 1
"Nie muszę umierać dla dobra moich przyjaciół, muszę żyć dla nich. Ponieważ to jedyny sposób, żeby przyszłość była szczęśliwa."
Wstałam w poniedziałek o 6.00. Musiałam się przecież przygotować na wycieczkę klasową. Przygotowałam ubrania i wzięłam szybki prysznic. Woda była cieplutka. Po kąpieli założyłam czarną bluzkę z długim rękawem, czarne jeansy, czarne konwersy i poszłam do kuchni. Wyciągnęłam chleb, wędlinę i ser. Gotowe kanapki schowałam do torby. Z szafki wyciągnęłam wodę, sok i położyłam obok kanapek. Z półki nad zmywarką wzięłam parę batoników w dwie paczki żelek. Po spakowaniu wróciłam do pokoju po telefon, karty do gry i książkę. Na zegarku wybiła 7:00, a autobus spod szkoły miał wyjechać o 7:20. Szybko wzięłam torbę, klucze i zamknęłam drzwi. Pod szkołą byłam o 7:15. Przyszłam jako ostatnia.
- No, wreszcie przyszłaś, panno Meme - Powiedział Kakashi-sensei, który uczy nas historii.
- Przepraszam pana bardzo - wydusiłam z siebie.
- Siadaj już. Porozmawiamy później.
Autobus był pełny, ale było jedno wolne miejsce, obok Liberty. Klasowego buntownika. Po cichu siadłam nie odzywając się.
- Cześć - Przywitał się.
- Cz-cześć - Odpowiedziałam cicho.
Czułam, że moje policzki robią się czerwone.
- Wreszcie możemy porozmawiać.
Nie odpowiedziałam.
- Powiedz mi jedną rzecz. Czemu mnie unikasz na przerwach w szkole?
- Po prosto cię unikam.
- No dobra niech ci będzie.Może porozmawiamy o czymś innym?
- Na przykład?
- Nie wiem. Może... Jakie masz zainteresowania?
- Ja? Lubie śpiewać i tańczyć. Trenuję sztuki walki oraz strzelam z broni. A ty?
- Ja też strzelam z broni i walczę. Ale ty? Nie spodziewałem się, że ty interesujesz się takimi sportami.
- Dużo o mnie nie wiesz - Uśmiechnęłam się.
Kiedy na niego popatrzyłam policzki jego zalały się rumieńcem. Rozmawialiśmy przez następne 2 godziny. Po tym czasie przyjechaliśmy na miejsce. Nie wiedziałam, że tak fajnie będzie się z nim rozmawiać. W końcu większość się go boi.
- Dobra klaso, pierwszym punktem naszej wycieczki jest muzeum - Powiedział Kakashi-sensei.
- Nieeee - Usłyszałam jęk całej klasy.
Rozbawiło mnie to trochę i zaczęłam się po cichu śmiać.
- Masz bardzo ładny śmiech - Powiedział Liberta.
- Dziękuje - Zarumieniłam się.
- "Miłość rośnie wokół nas" - Kyo i Saku zaczęły śpiewać.
Kyo to drugie utrapienie szkoły (Kyo i Liberta to największe utrapienia szkoły). Muszę się z nią użerać jak nasz wychowawca, ale i tak bym jej nie oddała za żadne skarby. A Saku to najlepsza uczennica w naszej klasie a także moja druga najlepsza przyjaciółka.
Podeszłam do nich i uderzyłam je w głowę.
- Ała ! Za co to ? - krzyknęła Sakura.
- Domyśl się
- No spokojnie.My tylko żartujemy
- Przecież wiem,Ale i tak chciałam was walnąć.
Kiedy poszły w stroną grupy, podeszłam do Liberty i powiedziałam.
- Przepraszam cię za nie.
- Nic się nie stało. Moi kumple pewnie też by tak zrobili.
Ruszyliśmy do grupy. Muzeum okazało się świetną zabawą. Nowoczesne maszyny, które można było wypróbować. Rożne doświadczenia i zagadki. W budynku siedzieliśmy przez 3 godziny. Kaszalot (takie przezwisko ma Kakashi-sensei) postanowił, że pojedziemy już na obiad. Zbliżała się 13:00, kiedy weszliśmy do restauracji "Rajska Wyspa" (pozdrowienia dla fanów Fairy Tail). Dwa stoliki zajęła moja klasa. Miałam do wyboru: albo siąść z koleżankami, ponieważ miały jedno miejsce albo siąść sama przy innym stoliku. W myślach wybrałam tą drugą opcję. Po chwili kelnerka przyniosła moje zamówione przedtem naleśniki z warzywami. Jadłam spokojnie aż tu nagle Usui zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się śmiać, upuszczając widelec.
- Usui przestań - Nie mogłam przestać się śmiać.
- To za kare - Powiedział - To za to, że zabrałaś mi telefon.
- Oddałam ci go.
- Ale nie od razu - Śmiał się.
Na szczęście Usui po chwili poszedł do swojej dziewczyny Misaki. Gdy wszyscy zjedli wróciliśmy do autobusu, którym mieliśmy jechać nad jezioro. Kiedy dojechaliśmy na miejsce byliśmy przy lesie. Leśna ścieżka prowadziła nad jezioro. Ustawiliśmy się w parach. Ja szłam z Libertą. Ptaki śpiewały, gdzieniegdzie skakały sarenki i króliki. W połowie drogi zaczął padać deszcz a mi rozwiązał się but. Powiedziałam Libercie, żeby na mnie nie czekał, że go dogonię. Zaczęło padać coraz mocniej. Nie widziałam nic na 2 metry przede mną. Wołałam Libertę, ale nie przyszedł. Zaczęłam biec przed siebie. Potknęłam się o jakiś korzeń. Upadłam na ziemie. Z moich oczu płynęły łzy. Biegłam coraz szybciej wołając go. Przez deszcz nie widziałam, że przede mną jest urwisko. Spadałam, uderzając się co chwila i jakieś drzewa. Byłam już słaba, nie dałam rady nic zrobić. Na dole urwiska było jezioro. Wpadłam do niego. Próbowałam płynąć, ale byłam za słaba. Pomyślałam, że to mój koniec. Byłam za to szczęśliwa, że mogłam spędzić ten dzień z Libertą. Spadałam coraz niżej i brakowało mi już tlenu. Zamknęłam oczy i nagle poczułam szarpnięcie. Ktoś wyciągnął mnie wody. Na powierzchni ledwo co otworzyłam oczy, a już byłam w czyiś objęciach.
- Nigdy więcej cię nie zostawię - Usłyszałam męski głos.
- L-Liberta - Powiedziałam cicho.
- Martwiłem się o ciebie.
- Przepraszam - Odwzajemniłam uścisk.
- Dlaczego nie czekałaś?
- Bałam się. Nie mogłam cię znaleźć i zaczęłam biec przed siebie.
- Ja niepokoiłem się, że tak długo cię nie ma więc poszedłem w twoją stronę. Ale kiedy usłyszałem twój głos zacząłem się martwić i pobiegłem w twoją stronę.
- Ale skąd wiedziałeś, że wpadłam do wody?
- Przed urwiskiem leżała twoja torba.
- Musiałam ją upuścić.
- Wtedy pobiegłem szybciej, a kiedy byłem nad tym jeziorem, wskoczyłem, żeby cię uratować.
Przytulaliśmy się jeszcze przez pewien czas. Kiedy deszcz trochę ustał, Liberta wziął mnie na ręce i ruszyliśmy w stronę ścieżki. Po godzinie byliśmy przed autobusem. Kierowca był zarazem przestraszony jak i zdziwiony.
- Co wy tu robicie? Gdzie reszta grupy? I co się stało z tą dziewczyną? - Dopytywał nas.
- Zgubiliśmy się a Meme wpadła do rzeki - Tłumaczył Liberta.
- Wejdźcie szybko do autobusu.
Usiedliśmy na swoim miejscu, przykryliśmy się kocem i napiliśmy się herbaty, którą dał nam kierowca. Poczułam się senna i nagle zasnęłam.
Perspektywa Kyo
Poinformowałam Kaszalota, że zniknęły nasze gołąbeczki czyli Meme i Liberta. Postanowił zawrócić. Po jakiejś godzinie byliśmy przy autobusie. Weszłam jako pierwsza, bo poszłam po picie. Kiedy weszłam od razu zawołałam Sakure by pokazać jej coś słodkiego. Meme spała na ramieniu Liberty a on spał na jej głowie. Musiałam zrobić zdjęcia na pamiątkę. Zastanawiałam się tylko, czemu byli cali mokrzy. Wszyscy siedli na swoich miejscach i pojechaliśmy do domu.
Perspektywa Meme
Obudziłam się już pod szkołą. Zorientowałam się, że spałam na ramieniu Liberty. Zarumieniłam się. Obudziłam też Liberte.
- C-Co się stało? - Pytał się.
- Dojechaliśmy już na miejsce - Powiedziałam mu.
- Aaa. Dobrze - Przeciągnął się, zabrał torbę i wyszedł z autobusu.
Złożyłam koc i poszłam za Libertą.
- Może cię odprowadzę? - Zaproponował blondyn.
- Nie trzeba. I tak muszę coś załatwić - Odpowiedziałam mu.
- Rozumiem. To do jutra.
- Pa.
Po drodze do szpitala wstąpiłam do sklepu po jakąś wodę i ciasto. W pół godziny doszłam na miejsce. Przywitałam się z panią w recepcji i poszłam do pokoju nr. 35, w którym siedziała moja mama. Zapukałam i weszłam.
- Meme-chan. Córeczko - Przywitała się.
- Cześć mamusiu - Podeszłam do niej i przytuliłam się - Jak się czujesz?
- Przyznam, że coraz lepiej. Co chwila robią mi jakieś badania.
- A możesz już wrócić do domu?
- Jeszcze nie. Za dużo mam badań.
- Rozumiem.
- Przestańmy wreszcie mówić o mnie. Opowiadaj co u ciebie. Jak dzisiejsza wycieczka?
- Przyznam, że było fajnie. Oprócz jednego wypadku.
- Co się stało? Coś poważnego?
- Wpadłam tylko do jeziora, ale przyjaciel mnie uratował - Moje policzki zrobiły się czerwone.
- Ktoś tu się zakochał.
- Co? Mamo przestań - Zaśmiałam się.
- No opowiadaj. Jaki on jest?
- Jest miłym, dobrze zbudowanym chłopakiem. Okazało się, że mamy podobne zainteresowania.
- A jak ma na imię? Może go znam.
- Liberta Nieves.
- Hmm... Nie kojarzę go. Może przyprowadzisz go kiedyś do mnie?
- No nie wiem. Może kiedyś?
- Czas wizyty się kończy - Oznajmiła pielęgniarka.
- Dobrze, już wychodzę - Powiedziałam - Masz mamo - Wyciągnęłam z torby wodę i piernika.
- Dziękuje.
Przytuliłam mamę i ruszyłam w stronę drzwi. Kiedy miałam już wyjść mama nagle powiedziała.
- Następnym razem jak z nim tu przyjdziesz to on ma być twoim chłopakiem - Uśmiechnęła się.
- Mamo - Zarumieniona wyszłam z pokoju a później ze szpitala.
Poszłam do domu. Kiedy byłam na miejscu wypakowałam torbę, zrobiłam pranie, coś do jedzenia a później poszłam pod prysznic. Ubrałam później moją piżamkę z królikiem i powiesiłam pranie. Gdy już wszystko zrobiłam wróciłam do siebie do pokoju i poszłam spać.
W końcu udało mi się to napisać. Trochę mi to zajęło, ale chyba było warto. Proszę napiszcie czy Wam się podobało czy nie. Rozdziały pewnie będą pisane co miesiąc, ale jeszcze zobaczymy. Do następnego razu. Sayonara!
Wstałam w poniedziałek o 6.00. Musiałam się przecież przygotować na wycieczkę klasową. Przygotowałam ubrania i wzięłam szybki prysznic. Woda była cieplutka. Po kąpieli założyłam czarną bluzkę z długim rękawem, czarne jeansy, czarne konwersy i poszłam do kuchni. Wyciągnęłam chleb, wędlinę i ser. Gotowe kanapki schowałam do torby. Z szafki wyciągnęłam wodę, sok i położyłam obok kanapek. Z półki nad zmywarką wzięłam parę batoników w dwie paczki żelek. Po spakowaniu wróciłam do pokoju po telefon, karty do gry i książkę. Na zegarku wybiła 7:00, a autobus spod szkoły miał wyjechać o 7:20. Szybko wzięłam torbę, klucze i zamknęłam drzwi. Pod szkołą byłam o 7:15. Przyszłam jako ostatnia.
- No, wreszcie przyszłaś, panno Meme - Powiedział Kakashi-sensei, który uczy nas historii.
- Przepraszam pana bardzo - wydusiłam z siebie.
- Siadaj już. Porozmawiamy później.
Autobus był pełny, ale było jedno wolne miejsce, obok Liberty. Klasowego buntownika. Po cichu siadłam nie odzywając się.
- Cześć - Przywitał się.
- Cz-cześć - Odpowiedziałam cicho.
Czułam, że moje policzki robią się czerwone.
- Wreszcie możemy porozmawiać.
Nie odpowiedziałam.
- Powiedz mi jedną rzecz. Czemu mnie unikasz na przerwach w szkole?
- Po prosto cię unikam.
- No dobra niech ci będzie.Może porozmawiamy o czymś innym?
- Na przykład?
- Nie wiem. Może... Jakie masz zainteresowania?
- Ja? Lubie śpiewać i tańczyć. Trenuję sztuki walki oraz strzelam z broni. A ty?
- Ja też strzelam z broni i walczę. Ale ty? Nie spodziewałem się, że ty interesujesz się takimi sportami.
- Dużo o mnie nie wiesz - Uśmiechnęłam się.
Kiedy na niego popatrzyłam policzki jego zalały się rumieńcem. Rozmawialiśmy przez następne 2 godziny. Po tym czasie przyjechaliśmy na miejsce. Nie wiedziałam, że tak fajnie będzie się z nim rozmawiać. W końcu większość się go boi.
- Dobra klaso, pierwszym punktem naszej wycieczki jest muzeum - Powiedział Kakashi-sensei.
- Nieeee - Usłyszałam jęk całej klasy.
Rozbawiło mnie to trochę i zaczęłam się po cichu śmiać.
- Masz bardzo ładny śmiech - Powiedział Liberta.
- Dziękuje - Zarumieniłam się.
- "Miłość rośnie wokół nas" - Kyo i Saku zaczęły śpiewać.
Kyo to drugie utrapienie szkoły (Kyo i Liberta to największe utrapienia szkoły). Muszę się z nią użerać jak nasz wychowawca, ale i tak bym jej nie oddała za żadne skarby. A Saku to najlepsza uczennica w naszej klasie a także moja druga najlepsza przyjaciółka.
Podeszłam do nich i uderzyłam je w głowę.
- Ała ! Za co to ? - krzyknęła Sakura.
- Domyśl się
- No spokojnie.My tylko żartujemy
- Przecież wiem,Ale i tak chciałam was walnąć.
Kiedy poszły w stroną grupy, podeszłam do Liberty i powiedziałam.
- Przepraszam cię za nie.
- Nic się nie stało. Moi kumple pewnie też by tak zrobili.
Ruszyliśmy do grupy. Muzeum okazało się świetną zabawą. Nowoczesne maszyny, które można było wypróbować. Rożne doświadczenia i zagadki. W budynku siedzieliśmy przez 3 godziny. Kaszalot (takie przezwisko ma Kakashi-sensei) postanowił, że pojedziemy już na obiad. Zbliżała się 13:00, kiedy weszliśmy do restauracji "Rajska Wyspa" (pozdrowienia dla fanów Fairy Tail). Dwa stoliki zajęła moja klasa. Miałam do wyboru: albo siąść z koleżankami, ponieważ miały jedno miejsce albo siąść sama przy innym stoliku. W myślach wybrałam tą drugą opcję. Po chwili kelnerka przyniosła moje zamówione przedtem naleśniki z warzywami. Jadłam spokojnie aż tu nagle Usui zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się śmiać, upuszczając widelec.
- Usui przestań - Nie mogłam przestać się śmiać.
- To za kare - Powiedział - To za to, że zabrałaś mi telefon.
- Oddałam ci go.
- Ale nie od razu - Śmiał się.
Na szczęście Usui po chwili poszedł do swojej dziewczyny Misaki. Gdy wszyscy zjedli wróciliśmy do autobusu, którym mieliśmy jechać nad jezioro. Kiedy dojechaliśmy na miejsce byliśmy przy lesie. Leśna ścieżka prowadziła nad jezioro. Ustawiliśmy się w parach. Ja szłam z Libertą. Ptaki śpiewały, gdzieniegdzie skakały sarenki i króliki. W połowie drogi zaczął padać deszcz a mi rozwiązał się but. Powiedziałam Libercie, żeby na mnie nie czekał, że go dogonię. Zaczęło padać coraz mocniej. Nie widziałam nic na 2 metry przede mną. Wołałam Libertę, ale nie przyszedł. Zaczęłam biec przed siebie. Potknęłam się o jakiś korzeń. Upadłam na ziemie. Z moich oczu płynęły łzy. Biegłam coraz szybciej wołając go. Przez deszcz nie widziałam, że przede mną jest urwisko. Spadałam, uderzając się co chwila i jakieś drzewa. Byłam już słaba, nie dałam rady nic zrobić. Na dole urwiska było jezioro. Wpadłam do niego. Próbowałam płynąć, ale byłam za słaba. Pomyślałam, że to mój koniec. Byłam za to szczęśliwa, że mogłam spędzić ten dzień z Libertą. Spadałam coraz niżej i brakowało mi już tlenu. Zamknęłam oczy i nagle poczułam szarpnięcie. Ktoś wyciągnął mnie wody. Na powierzchni ledwo co otworzyłam oczy, a już byłam w czyiś objęciach.
- Nigdy więcej cię nie zostawię - Usłyszałam męski głos.
- L-Liberta - Powiedziałam cicho.
- Martwiłem się o ciebie.
- Przepraszam - Odwzajemniłam uścisk.
- Dlaczego nie czekałaś?
- Bałam się. Nie mogłam cię znaleźć i zaczęłam biec przed siebie.
- Ja niepokoiłem się, że tak długo cię nie ma więc poszedłem w twoją stronę. Ale kiedy usłyszałem twój głos zacząłem się martwić i pobiegłem w twoją stronę.
- Ale skąd wiedziałeś, że wpadłam do wody?
- Przed urwiskiem leżała twoja torba.
- Musiałam ją upuścić.
- Wtedy pobiegłem szybciej, a kiedy byłem nad tym jeziorem, wskoczyłem, żeby cię uratować.
Przytulaliśmy się jeszcze przez pewien czas. Kiedy deszcz trochę ustał, Liberta wziął mnie na ręce i ruszyliśmy w stronę ścieżki. Po godzinie byliśmy przed autobusem. Kierowca był zarazem przestraszony jak i zdziwiony.
- Co wy tu robicie? Gdzie reszta grupy? I co się stało z tą dziewczyną? - Dopytywał nas.
- Zgubiliśmy się a Meme wpadła do rzeki - Tłumaczył Liberta.
- Wejdźcie szybko do autobusu.
Usiedliśmy na swoim miejscu, przykryliśmy się kocem i napiliśmy się herbaty, którą dał nam kierowca. Poczułam się senna i nagle zasnęłam.
Perspektywa Kyo
Poinformowałam Kaszalota, że zniknęły nasze gołąbeczki czyli Meme i Liberta. Postanowił zawrócić. Po jakiejś godzinie byliśmy przy autobusie. Weszłam jako pierwsza, bo poszłam po picie. Kiedy weszłam od razu zawołałam Sakure by pokazać jej coś słodkiego. Meme spała na ramieniu Liberty a on spał na jej głowie. Musiałam zrobić zdjęcia na pamiątkę. Zastanawiałam się tylko, czemu byli cali mokrzy. Wszyscy siedli na swoich miejscach i pojechaliśmy do domu.
Perspektywa Meme
Obudziłam się już pod szkołą. Zorientowałam się, że spałam na ramieniu Liberty. Zarumieniłam się. Obudziłam też Liberte.
- C-Co się stało? - Pytał się.
- Dojechaliśmy już na miejsce - Powiedziałam mu.
- Aaa. Dobrze - Przeciągnął się, zabrał torbę i wyszedł z autobusu.
Złożyłam koc i poszłam za Libertą.
- Może cię odprowadzę? - Zaproponował blondyn.
- Nie trzeba. I tak muszę coś załatwić - Odpowiedziałam mu.
- Rozumiem. To do jutra.
- Pa.
Po drodze do szpitala wstąpiłam do sklepu po jakąś wodę i ciasto. W pół godziny doszłam na miejsce. Przywitałam się z panią w recepcji i poszłam do pokoju nr. 35, w którym siedziała moja mama. Zapukałam i weszłam.
- Meme-chan. Córeczko - Przywitała się.
- Cześć mamusiu - Podeszłam do niej i przytuliłam się - Jak się czujesz?
- Przyznam, że coraz lepiej. Co chwila robią mi jakieś badania.
- A możesz już wrócić do domu?
- Jeszcze nie. Za dużo mam badań.
- Rozumiem.
- Przestańmy wreszcie mówić o mnie. Opowiadaj co u ciebie. Jak dzisiejsza wycieczka?
- Przyznam, że było fajnie. Oprócz jednego wypadku.
- Co się stało? Coś poważnego?
- Wpadłam tylko do jeziora, ale przyjaciel mnie uratował - Moje policzki zrobiły się czerwone.
- Ktoś tu się zakochał.
- Co? Mamo przestań - Zaśmiałam się.
- No opowiadaj. Jaki on jest?
- Jest miłym, dobrze zbudowanym chłopakiem. Okazało się, że mamy podobne zainteresowania.
- A jak ma na imię? Może go znam.
- Liberta Nieves.
- Hmm... Nie kojarzę go. Może przyprowadzisz go kiedyś do mnie?
- No nie wiem. Może kiedyś?
- Czas wizyty się kończy - Oznajmiła pielęgniarka.
- Dobrze, już wychodzę - Powiedziałam - Masz mamo - Wyciągnęłam z torby wodę i piernika.
- Dziękuje.
Przytuliłam mamę i ruszyłam w stronę drzwi. Kiedy miałam już wyjść mama nagle powiedziała.
- Następnym razem jak z nim tu przyjdziesz to on ma być twoim chłopakiem - Uśmiechnęła się.
- Mamo - Zarumieniona wyszłam z pokoju a później ze szpitala.
Poszłam do domu. Kiedy byłam na miejscu wypakowałam torbę, zrobiłam pranie, coś do jedzenia a później poszłam pod prysznic. Ubrałam później moją piżamkę z królikiem i powiesiłam pranie. Gdy już wszystko zrobiłam wróciłam do siebie do pokoju i poszłam spać.
W końcu udało mi się to napisać. Trochę mi to zajęło, ale chyba było warto. Proszę napiszcie czy Wam się podobało czy nie. Rozdziały pewnie będą pisane co miesiąc, ale jeszcze zobaczymy. Do następnego razu. Sayonara!
piątek, 26 czerwca 2015
Wstęp
Ohayo Minna!
Na tym blogu będę prowadzić pojedyncze historie i nie tylko. Będzie jeden główny wątek, czyli paring Meme i Liberty. Proszę was to komentowaniu przyszłych rozdziałów.
Na tym blogu będę prowadzić pojedyncze historie i nie tylko. Będzie jeden główny wątek, czyli paring Meme i Liberty. Proszę was to komentowaniu przyszłych rozdziałów.
Subskrybuj:
Posty (Atom)