Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X

piątek, 4 września 2015

Rozdział 3

- Nad jezioro? Po co? - Zastanawiał się Liberta.
- By dowiedzieć się o co chodzi w moim znamieniu - Poinformowałam go.
- Ale nad jeziorem? Co tam znajdziemy?
- Jest takie jezioro w Magnolii gdzie w dzieciństwie chodziłam z mamą i przyjaciółką. Ale nie za dużo pamiętam.
- No dobra, ale kiedy?
- Lepiej by jak najwcześniej.
- Dobra. To ja załatwię bilety.
- Ok. Ja zadzwonię do Kyo, by się nie martwiła.
Wzięłam telefon i połączyłam z Kyo.
- Halo? - Odezwał się głos w słuchawce.
- Kyo-chan. To ja, Meme.
- Memechi? Co tam?
- U mnie wszystko dobrze. Dzwonie do ciebie w pewnej sprawie.
- Coś się stało?
- Nie nic. Chce ci tylko powiedzieć, że wyjeżdżam i nie będzie mnie prze pewien czas.
- A gdzie jedziesz?
- Do Magnolii z Libertą.
- Z nim? Mmm... Będzie się działo.
- Nic się dziać nie będzie.
- No ok. A długo cie nie będzie?
- Nie wiem. Tydzień, może dwa.
- Coś jeszcze bo trochę się spieszę.
- Tylko tyle. A i jeszcze coś. Tylko się w nic nie wpakuj.
- Zobaczymy - I po tym się rozłączyła.
Podeszłam do Liberty.
- Ja się będę zbierać - Powiedziałam.
- Już idziesz?
- Tak.
- Poczekaj. Odprowadzę cie.
- Nie trzeba. Muszę jeszcze wstąpić do sklepu.
- Na pewno?
- Tak.
- Niech ci będzie.
Kiedy wyszłam z domu Liberty ruszyłam w stronę mieszkania i całodobowego. W sklepie kupiłam pierogi. Kiedy weszłam do domu, do garnka z wodą wrzuciłam pierogi. Poszłam do salonu. Pierwszą rzeczą mi się w oczy był to album ze zdjęciami. Siadłam na kanapie otwierając album. Znajdowały się 4 zdjęcia. Na jednym siedziałam z Mitsue w jeziorze. Bawiłyśmy się. Kolejne zdjęcia pokazywały domek i okolice. Parę stron dalej było zdjęcie, gdzie stałam z jakąś dziewczyną przed budynkiem.
- Fairy Tail? - Tak na nim pisało. Skądś kojarzyłam tą nazwę, ale nie wiedziałam z skąd.
Zamknęłam album i poszłam do kuchni. Próbowałam sobie przypomnieć. Ściągnęłam pierogi z palnika i odcedziłam je. Włączyłam telewizor i usiadłam przy stole. Włączyłam wiadomości. Mówili o porwaniu. Nagle zadzwonił telefon.
- Halo?
- Cześć Meme. To ja.
- Hej Liberta. Czy coś się stało?
- Nie. Chcę cię poinformować, że mam bilety.
- Już? To fajnie. A na kiedy?
- Jutro rano.
- Już jutro? No to żeś się pośpieszył.
- Źle, że jutro?
- Nie, nie. Nawet bardzo dobrze. Tylko nie spodziewałam się, że tak wcześnie się uda.
- To może spotkamy się jutro pod kawiarnią?
- O której?
- Hmm... Najlepiej o 7:00.
- Dobrze. No to do jutra.
- Bay, bay.
- Muszę się spakować - Powiedziałam chowając telefon.
Odłożyłam talerz do umywalki. Poszłam do pokoju. Z szafy wyciągnęłam walizkę i ubrania. Spakowałam wszystko co było potrzebne. Zniosłam ją na dół i położyłam przy drzwiach. W kuchni z lodówki wzięłam ser i wędlinę a z chlebaka 4 bułki. Kiedy zrobiłam, włożyłam je do plecaka podręcznego. Spakowałam też tabliczkę czekolady i 2 butelki wody. Była już 17:05. Nie wiedziałam co zrobić więc poszłam do salonu, włożyłam słuchawki do uszu, włączyłam muzykę i położyłam się na kanapie. Po paru minutach zasnęłam. Obudziłam się chyba coś koło północy. Mozolnym krokiem poszłam do pokoju, powoli ściągając z siebie ubranie. Kiedy byłam już u siebie będąc w samej bieliźnie rzuciłam się na łóżko i po chwili zasnęłam.

Następnego Dnia

Obudziłam się około 5:00. Wstała przecierając oczy, kierując się do łazienki. Ściągnęłam bieliznę i włożyłam do pralki. Ustawiłam ciepłą wodę. Zrelaksowałam się. Po kąpieli zeszłam do kuchni. Z lodówki wyciągnęłam karton mleka a z szafki miskę i płatki. Składniki dałam do miski i poszłam do salonu. W telewizji włączyłam "Aukcje w ciemno". Przygotowałam zajęło mi około godzinę. Po powrocie do pokoju ubrałam bluzkę bez ramiączek, spódniczkę, podkolanówki i czarne buty. Do pociągu zostało około półtorej godziny. Pewien czas spędziłam przed telewizorem. Kiedy na zegarze wybiła 6:40 wyłączyłam wszystko w domu i wyszłam. Po 20 minutach byłam już na miejscu. W tym samym momencie przyszedł Liberta.
- Hej - Powiedziałam.
- O. Cześć - Przywitał się.
- To... o której mamy pociąg?
- Za piętnaście minut.
- To co idziemy? Powinniśmy zdążyć.
- Dobra.
Wzięłam go za rękę i poszliśmy na pociąg. Po 10 minutach byliśmy na miejscu. Usiedliśmy na wolnych miejscach.
Po paru minutach usłyszeliśmy komunikat:
Pasażerowie, którzy jadą do Magnolii, proszeni są podejść na peron nr. 5.
Powtarzam. Pasażerowie, którzy jadą do Magnolii, proszeni są podejść na peron nr. 5."
Wstałam i popatrzyłam na numer. Na szczęście byliśmy na dobrym peronie. Nagle usłyszeliśmy gwizd. Liberta wstał, ciągnąc za sobą nasze bagaże. Kiedy pociąg się zatrzymał, a konduktor sprawdził bilety usiedliśmy koło okna. W pociągu siedziało około 20 osób. 
- Droga do Magnolii trwa jakieś 5 godzin - Powiedziałam.
- Mamy więcej czasu dla siebie - Uśmiechnął się blondyn.
- No, tak - Zarumieniłam się - Przypomniałam sobie, że wzięłam karty do gry.
- To co, gramy?
- Hai.
Rozdałam karty i zaczęliśmy grać. Siedzieliśmy, gadaliśmy, jedliśmy i tak zeszło 5 godzin. Magnolia kompletnie różniła się od Tokyo.
- Tu nie ma zasięgu! - Krzyknął Liberta.
- To dobrze. Ja i tak nie wzięłam telefonu - Uśmiechnęłam się
- Ehh... Dobra, gdzie jest ten domek?
- Yyy... W tą stronę - Pokazałam w las.
I miałam rację W  środku lasu było jezioro a niedaleko niego domek w stylu japońskim.
- Myślałam, że nikt w nim nie mieszka - Powiedział - Jest bardzo zadbany.
- Ja też. Dobra chodźmy zobaczyć.
Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
- M-mi... - Nie mogłam nic powiedzieć a z oczu zaczęły mi płynąć łzy.
Na ziemi siedziała fioletowłosa dziewczyna. Kiedy odwróciła się uśmiechnęła się do mnie i wstała.

0

Prześlij komentarz