- Levy-chan - Krzyknęłam machając do niej.
- Michi. Więc przyszłaś - Ucieszyła się niebiesko-włosa.
- A co? Myślałaś, że nie przyjdę?
- Brałam to też pod uwagę.
- Jak mam okazję spotkać się z moimi przyjaciółkami to zawsze jestem na pierwszym miejscu.
- To dobrze. Idziemy?
- Hai.
Przez całą drogę rozmawiałyśmy o tym co się działo przez te 10 lat. Kiedy byłyśmy na miejscu weszłyśmy do budynku o nazwie Fairy Hills.
- Więc to ty mieszkasz - Zafascynowałam się.
- Nie tylko ja - Odpowiedziała Levy - Większość dziewczyn z Fairy Tail tu mieszka.
- Super.
- Chodźmy dalej.
- Hai!
Ruszyłyśmy korytarzem. Małe żarówki oświetlały tabliczki z imionami. Po około m3 minutach doszłyśmy na koniec korytarza. Na tabliczce widniało imię "Erza Scarlet". Zapukałyśmy i powoli weszłyśmy do pomieszczenia.
- Jesteśmy! - Krzyknęła Levy.
- No w końcu - Powiedział... kot.
- Kot? I to gadający - Zdziwiłam się.
- Nazywam się Charla. A ty to Meme Ryuu?
- Zawsze do usług. Miło mi cię poznać.
- I wzajemnie.
- Dziewczyny już są? - Zapytała Levy.
- Tak - Odpowiedziała Charla.
Ruszyłyśmy za nią. Doszłyśmy do pokoju. Był ogromny. Na ziemi leżały maty. Było ich 8. Obok mat były różne przekąski, ciasta i soki. Nagle podeszła do nas piękna blondynka.
- Levy-chan. Przyszłaś - Uśmiechnęła się.
- Hej Lu-chan. To jest Meme o której ci opowiadałam - Pokazała na mnie.
- Miło mi cię poznać. Nazywam się Levy Heartfilia.
- I mi również. Meme Ryuu zawsze do usług - Ukłomniłam się.
- No to chyba wszyscy są - Usłyszałam głos w drzwiach. To była Erza,
- Er-chan - Odwróciłam się i rzuciłam się na szyje.
- Michi. Jak ty się zmieniłaś. Wydoroślałaś.
- Dziękuje.
- To co, zaczynajmy - Krzyknęła Bisca.
Każda usiadła na swojej macie. Nagle odezwała się Laki.
- Michi, opowiedz co robiłaś przez te 10 lat?
- To nie jest za ciekawe.
- No weź. Jesteśmy ciekawe.
- No dobra - Westchnęłam - Przyjechałam do Tokyo wraz z mamą. Zamieszkałyśmy w starym, drewnianym domu. Poszłam do szkoły i poznałam dwie dziewczyny, Kyo i Sakurę. Były moimi przyjaciółkami. Teraz nie mam z nimi kontaktu jak tu przyjechałam, ale do rzeczy. 5 lat później wykryto u mamy raka. Była bardzo słaba i dlatego siedziała w szpitalu. Parę lat mieszkałam sama. Jakiś czas temu na wycieczce szkolnej poznałam Libertę. Coś między nami zaiskrzyło. Parę dni później dostałam wiadomość ze szpitala, żebym niezwłocznie się u nich stawiła. Stan mamy się pogorszył. Niestety pod wieczór zmarła.
- Tak mi przykro. Nie wiedziałyśmy - Powiedziała Levy po czym przytuliła mnie.
- Nic się nie stało. Już się przyzwyczaiłam. Trochę mi jej brakuje. Dobra, ale do rzeczy. Potem wraz z Libertą postanowiliśmy odkryć tajemnicę o której mama mówiła mi tuż przed śmiercią i tak spotkałam Mitsue, a potem was. Przypomniałam sobie wszystko i tak kończy się moja historia.
- Naprawdę mi przykro - Powiedziała Mira.
- Spokojnie , spokojnie - Łza popłynęła mi po policzku, ale szybko ją wytarłam - Dobra, teraz niech ktoś inny coś opowie.
Każda dziewczyna opowiedziała coś. Dowiedziałam się, że Lucy ma moc Gwiezdnych Duchów a Wendy niebiańskiego Zabójcy Smoków. Levy bdodała, że mamy jeszcze dwie inne osoby. Juvie Lockser - Wodną Kobiete i Gajeela Redfoxa - Żelaznego Smoczego Zabójce.
- Niesamowite. Słyszę, że dużo się działo od tego czasu jak wyjechałam.
- Bardzo dużo - Przytaknęła Bisca.
Była już 23:30.
- Czas na straszne historię - Krzyknęła Laki.
- To może ja zacznę - Powiedział Erza - Zaczynała się jesień. Liście dawno opadły już z drzew zasypując całe drogi. Działo się to we wsi. Prawie 60 lat temu. W dużym gospodarstwie znaleziono całą rodzinę. Nieżywą. Wszyscy mieli kompletne ciała, ale podcięte gardła. Jedynie jedyna córka nie miała głowy. Nie wiadomo, kto lub, co zabiło całą rodzinę. Ani co się stało z głową dziewczyny. 60 lat później wprowadziła się do domu rodzina. Także z jedną córką. Mieszkali oni w domu przez tydzień. W ciągu tego tygodnia nic się nie działa. Aż do czasu. Dziewczyna budziła się po nocach cała zalana potem. Rano opowiadała rodziną, że śniła się jej dziewczyna bez głowy w balowej sukni i zaczyna ją gonić, z gdy ją dopada próbuje wyrwać głowę. I gdy się jej to udaje dziewczyna się budzi. Rodzice zignorowali to, gdyż twierdzili, że to tylko sen. 22 lutego rodzice wybrali się na wieczór do teatru zostawiając Kasie samą w domu. Dochodziła 22.00. Niespodziewani ktoś zapukał. Kasia zeszła żeby otworzyć. Na progu zobaczyła dziewczynę w śnieżno białej sukni. Lecz gdy spojrzała n jej twarz wrzała z przerażenia. Kobieta nie miała twarzy. Nie miała głowy…. Kasia zaczęła wrzeszczeć. Wbiegła po schodach na górę i schowała się w szafie. Coś zaczęło ja szturchać z boku. Spojrzała w bok i z hukiem wybiegła z szafy. Obok niej leżała wiercąca się głowa. Wpadła na bezgłową kobietę i upadła na ziemię. Kobieta pochyliła się nad nią i zaczęła poruszać jej głową na wszystkie strony… Rano, gdy wrócili rodzice znaleźli swoją córkę leżącą na białym dywanie nasiąkniętym krwią. Dziewczyna leżała bez głowy…
Nagle usłyszałyśmy huk.
- Kyaaa! - Lucy, Levy i Wendy nagle krzyknęły.
- Hahahaha - Zaśmiała się Erza - Spokojnie dziewczyny, to tylko okno.
- Całe szczęście - Mruknęła Levy.
- Która jest godzina? - Zapytała się Bisca.
- Już północ - Odpowiedziałam.
- To co? Idziemy spać? Rano trzeba iść do gildii. Musimy się wyspać.
- Hai! - Krzyknęłyśmy i położyłyśmy się na matach.
Minęła godzina, a ja nadal nie mogłam zasnąć. Wszystkie dziewczyny już spały. Powoli i bezszelestnie wstałam i poszłam na balkon. Oparłam się o barierkę i popatrzyłam w księżyc. Była piękna pełnia. Światło księżyca oświetlało całe miasto. Wyglądało to przepięknie.
- Nie możesz zasnąć? - Usłyszałam czyiś głos. Obok mnie stał piękny, biały wilk.
- Kim ty jesteś? - Zapytałam się.
- Jednym z demonów.
- Jak to "jednym z demonów"? - Zaciekawiłam się.
- Twoje ciało przejęło dwa demony. Demon ciemności - Amaru i ja.
- A ty jak się nazywasz?
- Jestem Lisa, demon światła.
- A dlaczego akurat ja? Dlaczego nie ktoś inny?
- Amaru zradza się z nienawiści a ja z chęci pomocy.
- A ten Amaru też może sobie tak wyjść?
- Oczywiście. Także jest pod postacią wilka tylko, że czarnego.
- Niesamowite.
- Każdy demon ma także swój charakter i moc. Amaru jest brutalny i bezlitosny. Jego moc polega na daniu szybkości i większej siły użytkownikowi. Ja zaś jestem pogodna i spokojna i posiadam magię piorunów.
- Fajnie.
- Musisz się jej tylko nauczyć. A i jeśli chcesz żebym ja albo Amaru ci pomogli, zawołaj nas.
- Dobrze. Zapamiętam.
- Jeszcze jedna rzecz. Kiedy używasz mocy Amaru zmienia ci się osobowość. Jesteś wtedy taka jak on.
- Super.
- Nie przypuszczałam, że się ucieszyć ale to nic. Muszę znikać.
- Już mnie opuszczasz?
- Będę w środku ciebie. Jestem trochę zmęczona.
- No dobrze. Dobrych snów.
- Dziękuje i ty też się wyśpij.
- Hai - Powiedziałam po czym Lisa zniknęła.
Nasz rozmowa zakończyła się o 2:00. Powolnym krokiem poszłam do pokoju i położyłam się na swojej macie. Zasnęłam dopiero po 10 minutach.
sobota, 21 listopada 2015
niedziela, 1 listopada 2015
Rozdział 7
Magnolia. Miasto magii. Kiedy doszliśmy na miasto pierwsze co rzuciło mi się na oczy to była kawiarnia. W gablotach były przepiękne ciasta. Już wyobrażałam sobie jak dostaje takie ciastko na urodziny.
- Nie rozmarzaj mi się tu - Piękne marzenia przerwała Mitsue, uderzając mnie w głowę.
- Zła Mitti - Powiedziałam, masując obolałe miejsce.
- Mitti? Fajne przezwisko. Podoba mi się - Uśmiechnęła się.
Ruszyliśmy w górę. Dookoła było pełno sklepów. Kawiarnie tudzież księgarnie. Nagle zauważyłam tłum ludzi. Mitti i Liberta przeszli obok, ale ja się zatrzymałam. To była jakaś bójka. Podeszłam bliżej i prześlizgnęłam się przez tłum.
- Debilu! To bolało! - Krzyknął jeden z nich. Był w połowie nagi.
- Bo miało! - Krzyknął drugi. Kącikiem oka zauważyłam, że ma różowe włosy. Po chwili chłopak odsuwając się do tyłu, wpadł na mnie.
- Przepraszam - Powiedział i popatrzył na mnie - Zaraz, czy my się...
- Hmm?
- Nie ważne.. Musiałem cię z kimś pomylić. Jeszcze raz przeprasza i do widzenia - Rzucił się na "zboczeńca".
Wyszłam z tłumu zamyślona.
- Memechi! - Krzyknęła nieopodal Mitti - Tutaj jesteś. Szukaliśmy cię.
- Wybaczcie. Zamyśliłam się i zatrzymałam na chwile.
- Nie rób tak nigdy więcej - Liberta chwycił mnie za rękę.
- Dobrze, dobrze.
Ruszyliśmy dalej. Jakieś 10 minut później byliśmy na miejscu.
- Jesteśmy - Krzyknęła Mitti.
Byliśmy przed budynkiem. Nazywał się Fairy Tail. Od razu przypomniało mi się zdjęcie z albumu.
- Chyba... już tu kiedyś byłam - Powiedziałam.
- No ba! W dzieciństwie ciągle tu przychodziłaś.
- Serio? Nie pamiętam za wiele ale coś kojarzę.
- To co, wchodzimy.
- Do środka? Po co?
- Członkowie gildii cię znają, Kiedy 12 lat temu wyjechałaś bez słowa większość cię szukała. Ale kiedy powiedziałam im, że wyjechałaś zasmucili się i tak żyją aż do dzisiaj.
- Nie wiedziałam.
- Najbardziej tęskniła za tobą Namida. To ty jej pokazałaś Fairy Tail.
- To pewnie była ta dziewczynka ze zdjęcia - Pomyślałam sobie - Ale zanim tam wejdziemy, opowiedz mi o tym.- W skrócie jedna z najsilniejszych gildii albo nawet najsilniejsza gildia magów.
- Magów? Czyli wszyscy są tacy jak ja?
- No nie do końca. Każdy ma swoją moc. Niektórzy posługują się lodem inni ogniem, a kto inny kartami.
- Mitsue? - Zapytał sie Liberta - To jest to prawdziwe Fairy Tail?
- Tak.
- Super. Zawsze chciałem ich poznać. Oglądałem Turniej Magiczny i to było coś.
- Mam tylko nadzieje, że Memechi przypomni sobie swoje dzieciństwo - Szepnęła Mitti do Liberty - Dobra Meme, Idziemy.
Fioleto-włosa podeszła do wielkich drzwi i otworzyła je. W mgnieniu oka stanęłam za nią.
- Witam wszystkich! - Krzyknęła.
- Mitsue-san. To pani - Powiedziała mała niebiesko-włosa dziewczynka.
- Dawno cię nie widziałam - Podeszła do niej piękna biało-włosa.
- Mira, jak zawsze miła i piękna - Dziewczyna popatrzyła za ramię Mitti i spojrzała na mnie.
- A kto tu się chowa? Zaraz czy ty...
- Tak Mira. To Memechi - Mitti przesunęła się na bok.
- C-cześć - Pomachałam ręką.
- Michi. To naprawdę ty. Jak ty wyrosłaś - Przytuliła mnie.
- Tylko jest mały problem.
- Problem? Jaki? - Powiedziała białowłosa.
- Memechi nic nie pamięta - Oznajmiła Mitti.
- Serio? - Mira chwyciła mnie za ramiona - Nawet wyglądasz jakbyś nie wiedziała co się dzieje. Nie pamiętasz nas?
- N-nie - Wydukałam.
Mira podeszła do Mitti i o czymś rozmawiały. Zaczęłam się rozglądać po całym budynku. Każdy coś robił. Jedni rozmawiali, inni śmiali, bawili się. Mój wzrok poprowadził na godło gildii. Nagle przed oczami przeleciało całe moje życie wraz z tym, którego nie pamiętałam. Poczułam silny ból głowy i zemdlałam.
Przebudziłam się. Z tego co widziałam przez okno było coś koło popołudnia. Leżałam w łóżku. Pomieszczenie wyglądało jak mały szpital. Obok mnie leżała czarnowłosa dziewczyna. Spała.
- N-Namida - Szepnęłam.
Powoli wstałam i podeszłam do drzwi. Kiedy chwyciłam za klamkę zatrzymałam się. Olśniło mnie, że wszystko pamiętam. Wiem gdzie jestem i jak się wszyscy nazywają. Szeroko uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju. Przed drzwiami stała Mira.
- O. Michi. Widzę, że się obudziłaś - Powiedziała, gdy mnie zobaczyła.
- Mira-chan - Rzuciłam się jej na szyję.
- No już... Zaraz czy ty powiedziałaś moje imię? - Zdziwiła się.
- Wszystko pamiętam! Naprawdę wszystko - Ucieszyłam się.
- Niesamowite. Ale jak?
- Przed tym jak zemdlałam przed moimi oczami przeleciało całe moje życie.
- Super. Namida jeszcze śpi?
- Tak.
- Lepiej jej nie budzić, bo dopiero co wróciła z misji.
- Rozumiem.
Wyszłyśmy z pomieszczenie. Kiedy weszłam do głównego pomieszczenia gildii uśmiechnięta podeszłam do barku.
- Co ci podać? - Powiedziała dziewczyna o krótkich, białych włosach.
- Wody.
- Hai! Cieszę się, że wróciłaś.
- Ja też.
- Mitsue mówiła, że mieszkałaś w Tokyo. Będziesz tam wracać?
- Nie wiem. Moje dwie przyjaciółki tam zostały. Nie chcę by się martwiły i pewnie kiedyś tam wrócę.
- Szkoda.
Wzięłam szklankę i jednym duszkiem wypiłam całą wodę. Po chwili wstałam i siadłam przy stoliku. Położyłam głowę na stole. Zauważyłam, że Liberty i Mitti nie ma w gildii. Nagle z hukiem drzwi otworzyły się.
- Wróciłem - Ktoś krzyknął.
- A było tak spokojnie - Powiedział Max.
Leżąc popatrzyłam na główne wejście. Stał tam różowo-włosy chłopak a za nim pół nagi niebiesko-włosy.
- Zaraz, zaraz - Szybko wstałam, uderzając rękami o stół - Ja was dziś widziałam! - Krzyknęłam.
- To ty! - Natsu podbiegł do mnie - To na ciebie rano wpadłem. Wiedziałem, że kogoś mi przypominasz ale kogo?
- Meme - Powiedziałam.
- Co? - Zdziwił się Natsu.
- Echh... To ja Meme.
- No tak. Przecież to ty Meme. Kopę lat.
- Też się ciesze, że cię widzę.
Usiadłam przy stole i po chwili Gray też przyszedł. Gadaliśmy tak do wieczora. Po rozmowie, gdy miałam już wychodzić z gildii, podeszła do mnie Levy.
- Michi - Powiedziała - Masz gdzie spać?
- Tak. Narazie nocuje u Mitsue a co?
- Pomyślałam. że możemy zrobić piżama party.
- To dobry pomysł.
- Naprawdę?
- Serio. Muszę tylko powiedzieć Mitti, że dziś u niej nie nocuje.
- Dobrze. To spotkajmy się przy fontannie w rynku około 19:00.
- Dobrze - Pomachałam jej i wyszłam z gildii.
Do domu Mitti doszłam bardzo szybko. Kiedy weszłam do domu Mitsue rzuciła mi się na szyje.
- Memechi! W końcu wróciłaś. Wiesz jak się wystraszyłam kiedy zemdlałaś.
- Zakręciło mi się tylko w głowie.
- Gdyby Liberta cię nie złapał, zraniłabyś się.
- Spokojnie. A właśnie, dzisiaj idę spać do koleżanki.
- To nawet dobrze - Mitti nagle spoważniała - Założyłam się o coś z Libertą i potrzebujemy spokoju w nocy.
- No dobrze. A mam się bać?
- Nie musisz. Wszystko będzie pod kontrolą.
- Dobra. Ja idę się pakować.
Kiedy weszłam do pokoju, do torby spakowałam piżamę. Mitsue dała mi jeszcze ręcznie robione dango i powiedziała bym poczęstowała dziewczyny. Około 18:40 wyszłam z domu. Doszłam do fontanny o wyznaoczej godzinie. Levy już czekała.
- Nie rozmarzaj mi się tu - Piękne marzenia przerwała Mitsue, uderzając mnie w głowę.
- Zła Mitti - Powiedziałam, masując obolałe miejsce.
- Mitti? Fajne przezwisko. Podoba mi się - Uśmiechnęła się.
Ruszyliśmy w górę. Dookoła było pełno sklepów. Kawiarnie tudzież księgarnie. Nagle zauważyłam tłum ludzi. Mitti i Liberta przeszli obok, ale ja się zatrzymałam. To była jakaś bójka. Podeszłam bliżej i prześlizgnęłam się przez tłum.
- Debilu! To bolało! - Krzyknął jeden z nich. Był w połowie nagi.
- Bo miało! - Krzyknął drugi. Kącikiem oka zauważyłam, że ma różowe włosy. Po chwili chłopak odsuwając się do tyłu, wpadł na mnie.
- Przepraszam - Powiedział i popatrzył na mnie - Zaraz, czy my się...
- Hmm?
- Nie ważne.. Musiałem cię z kimś pomylić. Jeszcze raz przeprasza i do widzenia - Rzucił się na "zboczeńca".
Wyszłam z tłumu zamyślona.
- Memechi! - Krzyknęła nieopodal Mitti - Tutaj jesteś. Szukaliśmy cię.
- Wybaczcie. Zamyśliłam się i zatrzymałam na chwile.
- Nie rób tak nigdy więcej - Liberta chwycił mnie za rękę.
- Dobrze, dobrze.
Ruszyliśmy dalej. Jakieś 10 minut później byliśmy na miejscu.
- Jesteśmy - Krzyknęła Mitti.
Byliśmy przed budynkiem. Nazywał się Fairy Tail. Od razu przypomniało mi się zdjęcie z albumu.
- Chyba... już tu kiedyś byłam - Powiedziałam.
- No ba! W dzieciństwie ciągle tu przychodziłaś.
- Serio? Nie pamiętam za wiele ale coś kojarzę.
- To co, wchodzimy.
- Do środka? Po co?
- Członkowie gildii cię znają, Kiedy 12 lat temu wyjechałaś bez słowa większość cię szukała. Ale kiedy powiedziałam im, że wyjechałaś zasmucili się i tak żyją aż do dzisiaj.
- Nie wiedziałam.
- Najbardziej tęskniła za tobą Namida. To ty jej pokazałaś Fairy Tail.
- To pewnie była ta dziewczynka ze zdjęcia - Pomyślałam sobie - Ale zanim tam wejdziemy, opowiedz mi o tym.- W skrócie jedna z najsilniejszych gildii albo nawet najsilniejsza gildia magów.
- Magów? Czyli wszyscy są tacy jak ja?
- No nie do końca. Każdy ma swoją moc. Niektórzy posługują się lodem inni ogniem, a kto inny kartami.
- Mitsue? - Zapytał sie Liberta - To jest to prawdziwe Fairy Tail?
- Tak.
- Super. Zawsze chciałem ich poznać. Oglądałem Turniej Magiczny i to było coś.
- Mam tylko nadzieje, że Memechi przypomni sobie swoje dzieciństwo - Szepnęła Mitti do Liberty - Dobra Meme, Idziemy.
Fioleto-włosa podeszła do wielkich drzwi i otworzyła je. W mgnieniu oka stanęłam za nią.
- Witam wszystkich! - Krzyknęła.
- Mitsue-san. To pani - Powiedziała mała niebiesko-włosa dziewczynka.
- Dawno cię nie widziałam - Podeszła do niej piękna biało-włosa.
- Mira, jak zawsze miła i piękna - Dziewczyna popatrzyła za ramię Mitti i spojrzała na mnie.
- A kto tu się chowa? Zaraz czy ty...
- Tak Mira. To Memechi - Mitti przesunęła się na bok.
- C-cześć - Pomachałam ręką.
- Michi. To naprawdę ty. Jak ty wyrosłaś - Przytuliła mnie.
- Tylko jest mały problem.
- Problem? Jaki? - Powiedziała białowłosa.
- Memechi nic nie pamięta - Oznajmiła Mitti.
- Serio? - Mira chwyciła mnie za ramiona - Nawet wyglądasz jakbyś nie wiedziała co się dzieje. Nie pamiętasz nas?
- N-nie - Wydukałam.
Mira podeszła do Mitti i o czymś rozmawiały. Zaczęłam się rozglądać po całym budynku. Każdy coś robił. Jedni rozmawiali, inni śmiali, bawili się. Mój wzrok poprowadził na godło gildii. Nagle przed oczami przeleciało całe moje życie wraz z tym, którego nie pamiętałam. Poczułam silny ból głowy i zemdlałam.
Przebudziłam się. Z tego co widziałam przez okno było coś koło popołudnia. Leżałam w łóżku. Pomieszczenie wyglądało jak mały szpital. Obok mnie leżała czarnowłosa dziewczyna. Spała.
- N-Namida - Szepnęłam.
Powoli wstałam i podeszłam do drzwi. Kiedy chwyciłam za klamkę zatrzymałam się. Olśniło mnie, że wszystko pamiętam. Wiem gdzie jestem i jak się wszyscy nazywają. Szeroko uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju. Przed drzwiami stała Mira.
- O. Michi. Widzę, że się obudziłaś - Powiedziała, gdy mnie zobaczyła.
- Mira-chan - Rzuciłam się jej na szyję.
- No już... Zaraz czy ty powiedziałaś moje imię? - Zdziwiła się.
- Wszystko pamiętam! Naprawdę wszystko - Ucieszyłam się.
- Niesamowite. Ale jak?
- Przed tym jak zemdlałam przed moimi oczami przeleciało całe moje życie.
- Super. Namida jeszcze śpi?
- Tak.
- Lepiej jej nie budzić, bo dopiero co wróciła z misji.
- Rozumiem.
Wyszłyśmy z pomieszczenie. Kiedy weszłam do głównego pomieszczenia gildii uśmiechnięta podeszłam do barku.
- Co ci podać? - Powiedziała dziewczyna o krótkich, białych włosach.
- Wody.
- Hai! Cieszę się, że wróciłaś.
- Ja też.
- Mitsue mówiła, że mieszkałaś w Tokyo. Będziesz tam wracać?
- Nie wiem. Moje dwie przyjaciółki tam zostały. Nie chcę by się martwiły i pewnie kiedyś tam wrócę.
- Szkoda.
Wzięłam szklankę i jednym duszkiem wypiłam całą wodę. Po chwili wstałam i siadłam przy stoliku. Położyłam głowę na stole. Zauważyłam, że Liberty i Mitti nie ma w gildii. Nagle z hukiem drzwi otworzyły się.
- Wróciłem - Ktoś krzyknął.
- A było tak spokojnie - Powiedział Max.
Leżąc popatrzyłam na główne wejście. Stał tam różowo-włosy chłopak a za nim pół nagi niebiesko-włosy.
- Zaraz, zaraz - Szybko wstałam, uderzając rękami o stół - Ja was dziś widziałam! - Krzyknęłam.
- To ty! - Natsu podbiegł do mnie - To na ciebie rano wpadłem. Wiedziałem, że kogoś mi przypominasz ale kogo?
- Meme - Powiedziałam.
- Co? - Zdziwił się Natsu.
- Echh... To ja Meme.
- No tak. Przecież to ty Meme. Kopę lat.
- Też się ciesze, że cię widzę.
Usiadłam przy stole i po chwili Gray też przyszedł. Gadaliśmy tak do wieczora. Po rozmowie, gdy miałam już wychodzić z gildii, podeszła do mnie Levy.
- Michi - Powiedziała - Masz gdzie spać?
- Tak. Narazie nocuje u Mitsue a co?
- Pomyślałam. że możemy zrobić piżama party.
- To dobry pomysł.
- Naprawdę?
- Serio. Muszę tylko powiedzieć Mitti, że dziś u niej nie nocuje.
- Dobrze. To spotkajmy się przy fontannie w rynku około 19:00.
- Dobrze - Pomachałam jej i wyszłam z gildii.
Do domu Mitti doszłam bardzo szybko. Kiedy weszłam do domu Mitsue rzuciła mi się na szyje.
- Memechi! W końcu wróciłaś. Wiesz jak się wystraszyłam kiedy zemdlałaś.
- Zakręciło mi się tylko w głowie.
- Gdyby Liberta cię nie złapał, zraniłabyś się.
- Spokojnie. A właśnie, dzisiaj idę spać do koleżanki.
- To nawet dobrze - Mitti nagle spoważniała - Założyłam się o coś z Libertą i potrzebujemy spokoju w nocy.
- No dobrze. A mam się bać?
- Nie musisz. Wszystko będzie pod kontrolą.
- Dobra. Ja idę się pakować.
Kiedy weszłam do pokoju, do torby spakowałam piżamę. Mitsue dała mi jeszcze ręcznie robione dango i powiedziała bym poczęstowała dziewczyny. Około 18:40 wyszłam z domu. Doszłam do fontanny o wyznaoczej godzinie. Levy już czekała.
Subskrybuj:
Posty (Atom)